poniedziałek, 25 września 2017

27.09.2017

50 kg

wszelka produkcja samochodow zawieszona

Brak wpisów nie był zaplanowany.

W środę 20.09 wypuścili ze szpitala, ale trzeba było ustalić termin chemii (12.10), poczekać na wypis, jechać po jedzenie do poradni żywienia. Łukasz przeszedł szybkie szkolenie z odżywiania przez jejunostomię i obsługi pompy. Podpisał papierki, że zobowiązuje się do zwrotu pompy "jakby wie Pan... wszystkim musimy to powiedzieć", pobranie krwii do papierologii i heja w drogę. Droga przyjemna, przespana w całości.  A potem już cudowne "mama, mama". Więc Wojtaliniemy zrobiliśmy do dziś mini wakacje od przedszkola i było bosko. A że telefony, wiadomości i facebook rozpraszają, a mój telefon postanowił się rozładować w czwartek rano, wcale nie pędziłam po ładowarkę. Telefon włączył Łukasz, ale tylko dlatego, że musiał sprawdzić numer.

I powiem jedno, cudownie jest się wyłączyć i spędzić bezcenny czas z najbliższymi. Tym bardziej, że Ci co wiedzą, jak się do Ciebie dobić i tak znajdą drogę, albo mają klucze od domu.
I Pognieciona, ja naprawdę Cię podziwiam, za to że się spełniasz, jestem z Ciebie niesamowicie dumna. Ale jednak coś mi sie wydaje, że wraz z utratą zasięgu, mam tu jakieś zakłócenia z przesyłam energii, chyba mój organizm się od Ciebie uzależnił.

Bo w piątek wieczorem się zaczęło. Wstrząs, drgawki, migotanie.
- Mamo dlaczego Ci tak mroźno?
- A mamie zaraz przejdzie.
- Dam Ci wody, woda Ci pomoże.
I gdy mój kochany mąż dzwonił po dziadków i po pogotowie, mój dzielny Wojtek poszedł po 1.5 litrową, nalał mi pół  szklanki i uratował matkę. A potem usiadł i oglądał bajkę dalej. Dzieci są cudowne, jakby ktoś miał wątpliwości.

Karteka rekord, poniżej minuty u nas pod domem. I znajoma twarz w postaci najcudowniejszego ratownika medycznego. Potem pomoc doraźna (ratownicy nie mogą przepisać antybiotyków). Rano chirurg. Tu rozciął, tam przepłukał i jakoś leci. Gorączka niestety nie chciała odpuścić, wiec żarcia Łuki nie mógł podać. Pani doktor z poradni żywienia stwierdziła, że leki muszę mieć dożylne. I tu się zaczynają schody. Bo mamy weekend. Apteka nie zamówi, aż do poniedziałku.

Sobota wieczór kolejny wstrząs i już tym razem pojechałam karetką, kolor czerwony.  Zrobili komplet badań. Myśli przyjemnych brak. A lekarze raczej nie lubią pacjentów onkologicznych. Bo nie wiedzą jak, nie wiedzą co. Dziękuję Szczepan, że przyjechałeś. Zawsze poprawiasz humor. Nawet jeśli leżę na izbie przyjęć o 3 w nocy, głodna, zmęczona i z gorączką. Cudowne jest to, że się nie zmieniłeś od liceum.

A w niedzielę wracałam do żywych. Gorączka spadła, wstrząsów nie było i po 2 dniowej przerwie można było podłączyć jedzenie. Ale to tylko dzięki temu, że dostałam antybiotyk i paracetamol dożylnie. Nie powiem jak zdobyliśmy te leki, żeby nikomu nie robić problemu, ale mogę z całą pewnością stwierdzić, że uratowało mi to życie. Dziękuję Cudowni Ludzie.

Wczoraj szwy zdjęte i postaram się powrócić do regularności we wpisach.

A na sam koniec chciałam tylko wspomnieć, że mam cudowną rodzinę, ale to chyba każdy zdążył się już zorientować. A moja teściowa, a tak naprawdę druga mama, postawiła mnie na nogi. Dostarczycielem jedzenia niezmiennie jest Łukasz. Niezdolna do samodzielnej egzystencji bez dwóch zdań. I od wczoraj zapisana do domowego hospicjum  - oni nie mają problemu z ładowaniem leków dożylnie. Trzymajcie kciuki, żebyśmy nie musieli do nich dzwonić.

A tak na marginesie, telefon leży wyciszony. Nie bardzo mogę gadać, bo mnie trochę zatyka (łykam powietrze), jak powiem o dwa zdania za dużo.

wtorek, 19 września 2017

19.09.2017

Co u mnie?
Wczoraj wieczorem miałam ciężki spadek formy. Musiałam rozstrzygnąć sama ze sobą, czy ta operacja była potrzebna. Może trzeba było sobie darować. Po co ta jejunostomia? Nawet podejrzewałam Łukasza, że mi nie wszystko powiedział, w czym raczej ja jestem specjalistką.
I właśnie dlatego decyzję o ścieżce leczenia pacjent musi podejmować samodzielnie. Fajnie byłoby się na kimś wyżyć za niepotrzebny ból, za to że coś nie idzie po Twojej myśli, a przede wszystkim za niepotrzebną rozłąkę z dzieckiem. (Kasiu z Rościmina tę część wpisu popełniłam z myślą o Tobie i posłuchaj Niejasności Gaby Kulki).

Dodatkowo fakt, że leżysz na sali ze staruszką, która cholernie boi się operacji i zrobisz, co będziesz w Twojej mocy żeby pomóc jej się wyciszyć, łącznie z wysłuchiwaniem historii o wszystkim, ogladaniem M jak miłość i Barw szczęścia. Oraz porannym myciem i ubieraniem przed operacją, bo widzisz że absolutnie nie ogarnia rzeczywistości, czego nie udaje Ci się wytłumaczyć pielęgniarce.

Na szczęście zawsze można popłakać do poduszki. A jeszcze lepiej, jak Twój nastrój potrafią wyczuć Przyjaciele, po dwóch napisanych zdaniach.

A dziś rano nowa energia. Wypiłam całego nutridrinka, co mi się nigdy nie zdażyło. Odczytałam super SMSa od Filipa Chajzera (którego uwielbiam), dziękując w myślach Nowickiej, albo Łukaszowi, że wpadli na taki fajny pomysł, żeby kupić prepaid i poprawić mi w ten sposób humor. Był obchód, gdzie od profesora dowiedziałam się, że jutro do domu, że kontynuacja chemii i nic więcej.

I się tak wkurzyłam. Jak to? Nie będzie chemii w areozolu? Tak po prostu odsyłają mnie na zwykłą chemię  (choć jest niezwykła, bo postawiła mnie na nogi). Nieeeeee. Tak być nie może.  Zaraz przyjdzie mój waleczny mąż i tak tego nie zostawimy. Tylko poczekamy, aż profesor skończy operację. Trochę się uspokoiliśmy.
I powiedziałam o tym MMSie od Filipa Chajzera i pytam, czyja to sprawka. I że fajny pomysł. I wiecie co? To jest wiadomość od prawdziwego Filipa. Więc dla odmiany poryczałam się z uśmiechem na twarzy. Większość z Was wie, jak podziwiam akcje, które wymyśla i ile dobrego robi dla innych bezinteresownie. Tak, jak ta wiadomość.

I cudownie mieć męża, który Cię tak świetnie zna i robi wszystko, żeby wywołać uśmiech na Twojej twarzy.
I który odnajdzie profesora, ktoremu nie pozwoli się zbyt szybko spławić. I dowie się, że chemia w areozolu to takie samo obciążenie, jak operacja i musisz dojść do siebie i najpierw wybrać 2-3 cykle zwykłej chemii. I pójdzie z Tobą na oddział chemioterapii ustalić plan leczenia. I zadzwoni do poradni żywienia ustalić odbiór jedzenia. I pójdzie z Tobą na spacer w słońcu. I możecie się razem poprzytulać do brzozy. I rozmasuje Ci bolące plecy. I zrobi Ci kanapkę. I jest przy Tobie, choć tak samo tęskni za Waszym ukochanym synkiem.

Po prostu jest Twoją drugą połówką.

poniedziałek, 18 września 2017

18.09.2017 cz.2

Dobra poddaję się. Chyba mam na czole wypisane - opowiedz mi proszę o wszystkich najgorszych przypadkach chorób w swojej rodzinie. Jednak lepiej spać, jak ktoś nowy się wprowadza na salę, udawać zobojętniałą sucz lub leżeć w jękach i boleściach. Myślałam, że mam już doświadczenie, ale jednak do tak ekspresowej wymiany pacjentów na sali nie jestem przyzwyczajona. A to popołudnie może być naprawdę ciekawe - Pani z zanikami pamięci i zięciem myśliwym (będę teraz specjalistką od futrowania bażantów), marchwi (Pani zasiała pół ara), czosnku i ślimaków, które zjadają plony. Ciekawe, czy jak zacznę czytać książkę to opowieści się skończą, bo na razie jak szydełkuję, to nie wyglądam na zajętą. A żebym lepiej słyszała historie, to postanowiła stać nad moim łóżkiem.

Podczas oczekiwań na powrót profesora postanowił się mną trochę bardziej zainteresować lekarz prowadzący. I się dowiedziałam, że morfologia sobotnia fatalna (przypomnę, że 3 dni nie jadłam, pewnie straciłam trochę krwii i zaraz po operacji dostałam okres). Że trzeba mnie trochę odżywić (będzie trudno po odstawieniu żywienia pozajelitowego) i bym mogła wypić trochę  tych nutridrinków, choć on by nigdy tego do ust nie wziął, bo ohydne (i tu sie w końcu zgadzamy). I że trzeba mnie skontaktować z jakąś poradnią ds. żywienia (sama się skontaktuję, bo od czerwca ratują mi życie żywieniem pozajelitowym). I to tyle.

Pani dr od żywienia na szczęście zna się na swojej pracy. Zadzwoniłam i powiedziała, że nie odstawi mi żywienia pozajelitowego, bo przez PEJ się nie odżywię. Tam możemy podawać jakieś małe dawki dla utrzymania sprawności jelit. Zorganizuje jedno i drugie, oraz pompę i wszystkie potrzebne preparaty. Kocham tę poradnię.

Nadążacie? Nie? Wcale się nie dziwię. Ja sobie wszystko  zapisuje, żeby się nie pogubić.

Dodatkowo był dziś u mnie w odwiedzinach Dyrektor.  Pogadaliśmy o szydełkowaniu, pośmialiśmy się i już mi lepiej.
- Panie Profesorze, co prawda nadal nic nie wiem, ale pielęgniarki się mnie dziś pytały kiedy wychodzę.
- A to zapewne tylko tak, kurtuazyjnie.

niedziela, 17 września 2017

18.09.2017

Wczoraj debiut jejunostomii (PEJ). Myślałam, że jedzenie będę sobie podawać w strzykawkach, ale nie z nią te numery. Zostaje przy kroplówkach. Poradnia żywienia będzie mi dostarczać specjalne preparaty do wlewów.
Wymogłam na lekarzu zmianę diety, więc ogólnie jem wszystko z kategorii lekkostrawne.

Mało piszę i rzadziej, bo weekendy to taki ogórkowy sezon w szpitalu. Siedzimy sobie, nic się nie dzieje, gadamy... - Maciej Stuhr, jakby ktoś nie kojarzył. Ale, żeby do końca było nudno to nie powiem. Wymienili Panią od tęczy na Panią, która powinna być operatorem telefonicznym. Takiej ilości rozmów i gadania o tym samym jeszcze nie słyszałam. Oczywiście w przerwach mówiła, że ją męczą te telefony, ale jak przez dłuższy  czas (jakieś 10-15 min) nikt nie zadzwonił, przypominało jej się, że miała zadzwonić jeszcze tu i tam. Dodam, że Pani również przygłucha, więc oglądania TV odpadało i muzyka również.

I możecie mi zazdrościć, bo jadłam na obiad przepyszny, domowy rosołek, z ręcznie robionymi kluseczkami prosto ze Żnina.  Ma się te znajomości. Dzięki Emilka.

I może ja się trochę nudziłam, ale Wojtek nie może narzekać na brak atrakcji. Koniki, sala zabaw, dzień z przyjacielem Jankiem. Jak dziecko ogarnięte, to matka spokojniejsza. Nawet czuję, że wszystko się szyciej goi. Jest moc, energia, endorfina... i już nie mogę się doczekać, kiedy wrócę i przytulę, mocno, mocno.

A i już po 11 dniach dostałam nutridrinka o smaku czekoladowym.

czwartek, 14 września 2017

16.09.2017

Od wczoraj wiem, że jednak mam jejunostomię, ale jeszcze nie wiem jak działa. Ogólnie mało wiem, bo profesor wraca we wtorek i wtedy, mam nadzieję otrzymać jakiekolwiek informacje. Choć mózgi nam buzują od szukania rozwiązań, na razie po omacku. Z tego, co wiem kwalifikuję się do podania chemii w areozolu - PIPAC.

Jedzenie pooperacyjne raczej niezjadliwe - ani nie smakuje, ani nie wygląda, choć jest ciepłe. 5 łyżek to dla mnie max. Ale na całe szczęście Ikea blisko, więc przepyszna pomidorowa pochłonięta - na trzy podejścia, co by nie zwariować ze szczęścia. A na kolacyjkę rosołek. Catering zapewnia niezawodny mąż i ciocia Kasia od Dżezi.

A piszę mało, bo dostaję wciąż morfinę, co wraz z uśmierzeniem bólu, układa mnie do snu.
I całe szczęście. Bo ostatnie 3 dni miałam nową sąsiadkę. Przemiła 83 - letnia staruszka. Cały czas towarzyszyła jej córka- pielęgniarka. I pomimo słuchawek i Korteza, chcąc nie chcąc poznałam z opowieści całą rodzinę  (mówiła głośno, bo mamusia przygłucha), stan majątkowy i preferencje polityczne. I tak się zastanawiałam, czy bierze jakieś prochy. Bo aż do przesady rzygała tęczą.

14.09.2017

Sialala, sialala żołądek każdy z nas ma. Mam i ja.
Mam też gastrostomię.
I mam też przerzuty do otrzewnej i jakieś zmiany na jelicie. I w planach kontynuację chemii (bo działa).

No cóż nie można mieć wszystkiego. Tak, jak nie można mieć otwartego okna na sali szpitalnej, bo położą Wam Panią, która nie lubi (choć mam to aktualnie w poważaniu i okno zostało właśnie otworzone). Oraz nie można uzyskać infomacji, co z Wami od lekarza, bo nie ma Waszego lekarza. A że profesor będzie dopiero we wtorek, to uzyskaliśmy informacje lakoniczne z podsumowaniem, że nie wygląda to  (czyli moje wnętrze) dobrze.

A jak przyjmuje się takie informacje? Ciężko. Chyba nikt nie lubi, jak nie idzie zgodnie z planem.  A płacz oczyszcza, choć nie do końca polecam z 20 centymetrowymi szwami na brzuchu.
Śmiechu też nie.
Dziś wszystko przetestowane, bo w dobrym towarzystwie, to nawet w takich chwilach można się pośmiać.

A jak człowiek usiądzie na łóżku i umyje zęby to nawet boli mniej.

wtorek, 12 września 2017

12.09.2017

51.2 kg

dożywianie

Na niektórych parapetach w szpitalu są zamontowane takie szpikulce, które zapewne slużą do odganiania gołębi. Stosunek do gołębi mam niespecjalny. Ale po obejrzeniu filmu "Pręgi" z Michałem Żebrowskim mam jeszcze bardziej niespecjalny stosunek do tych szpikulcy. I było mi niezwykle przykro, gdy zobaczyłam w sobotę gołębia siedzącego na tym parapecie. Pomyślałam, że jak nic się nadział. Kolejnego dnia w niedalekiej odległości od okna, na tym samym parapecie usiadł drugi gołąb, nie robiąc sobie krzywdy. Gołębie są jakie są, ale najwidoczniej nie zostawiają towarzyszy w niedoli.
A dziś czekając na korytarzu zmusiłam się, żeby spojrzeć w jakim stanie jest ten gołąb. A był w bardzo dobrym. I w dodatku karmił pisklaki. Nie wszystko jest takie, jak nam się może wydawać na pierwszy, drugi lub trzeci rzut oka. A ten gołąb poprawił mi humor - z bardzo dobrego na świetny. Chwilę wcześniej dowiedziałam się, że będę jutro operowana jako pierwsza.

Rozmowa pomiędzy pielęgniarkami.
- Madzia, Pan profesor pytał się jak masz na imię, bo wołał Dorotka i się nie odwróciłaś.
- Wie Pani, ale coś w tym jest, bo mój profesor od matematyki przez 3 lata mówił do mnie Dorotka. Aż w końcu się poddałam i przestałam go poprawiać.
- A co nie podoba się Pani imię Dorotka?
- Tak mi się zawsze kojarzyło Dorotka-sierotka.
Chwila ciszy.
- Ale Pani mam nadzieję nie ma na imię Dorotka.
Śmiech pielęgniarki. Mój wzrok na plakietkę.
- Jolanta. Mogłam sprawdzić zanim to wyznanie ze mnie wpłynęło.
Pośmiałyśmy się. Pani Jola pobrała krew. Z portu. I włączył się Pan profesor, który akurat był przy dyżurce.
- A Pani jutro do operacji?
- Tak.
- Aż będzie miło operować taką pogodną dziewczynę.
- A dziękuję, mi też będzie bardzo miło.
- A jak to u Pani było?
Szybko nakreśliłam historię 4 skorupiaków, którzy nie byli spowinowaceni.
- Ale jestem po rekonstrukcji.
- Bardzo udanej (słowa Pani Joli i niekończące się brawa ode mnie dla prof. Zadrożnego).
- A to sobie jutro obejrzę.
- A bardzo proszę.
- A dzieci Pani ma?
- Mam synka.
- O to super. Jaka dzielna dziewczyna.

Taaaak, jestem dzielna.

Kąpiel słoneczna uskuteczniona. Przytulanie do brzozy odhaczone. A z takimi życzeniami powodzenia i tą energią może być tylko dobrze.
I dziś cały dzień myśląc o Was, słucham piosenki Zwyczajne cuda zespołu Sorry Boys.

poniedziałek, 11 września 2017

11.09.2017

51 kg

dożywianie

Coś im to dożywianie nie idzie. Schudłam od czwartku 1 kg. A mieli mnie utłuczyć. Pan doktor już się nie upiera na przyszły poniedziałek. Rżną mnie w środę. 13-tego.
I nie wiedzieć czemu akurat dziś, ale przypomniała mi się ta piosenka, a w szczególności słowa:
"13 - nawet w grudniu jest wiosna, 13 - każda droga jest prosta" i Pan Sylwester z gitarą i te lekcje muzyki.
Mógłby to być dodatkowo piątek, ale nic straconego. Pierwsza miesięcznica wypada w piątek. I zamierzam ją świętować wielokrotnie. I nie skończę na  96, jak niektórzy zapowiadają. Choć też jestem niska, złośliwa i terroryzuje ludzi.

A powodów do świętowania jest wiele. Operacja jubileuszowa - dziesiąta.
I stresik powoli się rodzi. I chcialabym, oj jak bardzo bym chciała, żeby mnie otworzyli i stwierdzili - to będzie prosta robota, dziewczyna wyjdzie z tego obronną ręką. I nie chce słyszeć żadnego "ja pierdole".
- Czy przed operacją będę się widziała z anestezjologiem?
- Dopiero na sali operacyjnej.
- A kiedy mam przypomnieć o moich uczuleniach na leki i niskim ciśnieniu?
- No jak Pani będzie na sali operacyjnej.
Ciekawe. Przed, czy po tym jak mi podadzą głupiego jasia?

Dzwoni Mama Honorata.
- No cześć, co tam?
- Yyyyy
- No halo, mamo.
- Odebrałaś. Myślałam, że nie odbierzesz.
.....
- Wczoraj się zastanawialiśmy, czy nie robisz nam psikusa i czy przypadkiem nie będziesz operowana dzisiaj.

Moja główna blogowa recenzentka.
- Genialne są te Twoje twórczości.
- Serio? To piszę dalej.
- Kurwa, czy miałabym Cię oszukiwać, tylko dlatego, że masz nowotwór?
I tu należy się chwila wyjaśnienia.
Czasem masz to szczęście, że spotkasz kogoś, kogo możesz nazwać Przyjacielem. Czasem masz jeszcze większe szczęście, bo spotykasz Tą osobę, jeszcze w szkole podstawowej. A czasem masz niewyobrażalne szczęście, bo Ta osoba jest z Tobą na dobre i na złe. Wasza przyjaźń nie przemija i rozumiecie się bez słów, jak stare dobre małżeństwo. A jeszcze lepiej jeśli i Ty i Przyjaciel macie swoje drugie połowy i nadal nic się między Wami nie zmienia, a dodatkowo zyskujesz kolejne osoby do kochania. I możesz patrzeć, jak Wasze dzieci się razem bawią.
I nigdy nie zapomnę, jak myłaś mi głowę po pierwszej mastektomii, pomiędzy obżeraniem się krokietami Mamy Alicji.
I niewyobrażalnie się cieszę, że NIE wszystko Ci się w życiu udaje moja "najdłuższa" Przyjaciółko.

niedziela, 10 września 2017

10.09.2017

dożywianie

Czasem nie ma czasu na wpis. Nawet w szpitalu.
A powodów może być wiele. Mój jest błahy. Gocha poleciła książkę, a ja pochłaniam.

Wybrana - Naomi Novik

sobota, 9 września 2017

9.09.2017

dożywianie

Urodziny miesiąca. Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam.
I wcale się nie zapowiadało, że to będzie taki spoko dzień.
Jeszcze dwoma parami szczypiec (czy jak się nazywają te obcęgi), w dwie pielęgniarki, kroplówki nie odłączał. Jakoś poszło i od razu pomyślałam, jakie szczęście, że nie w domu. Myślałam, że już wszystkie awaryjne sytuacje z portem mamy za sobą. Tylko przepłukać i po problemie. Ale jak się ułamało końcówkę wężyka to z przepłukania nici.
- I co teraz?
- No nic Pani nie będzie.
- Nie do końca jestem tego pewna. Byliśmy uczeni, że w wężyku od igły zawsze musi się znajdować sól, a nie powietrze.
- Proszę Pani zapewniam, że to powietrze nie wleci dalej. Potem, jak będą podłączać kroplówkę, zmienią Pani igłę.
- Przyznam, że ta sytuacja mnie trochę niepokoi. Wolałabym, żeby to przepłukać, port może się zapchać od tego żywienia.
- Od 30 lat pracuję z igłami Hubera ( nie wiem, czy od tak dawna są stosowane) i na pewno nic się nie stanie. Nie mam teraz czasu zmieniać Pani igły, bo skończyła się moja zmiana i poza tym wyjeżdżam i nie mogę zostać dłużej.
A rodzice zawsze mnie uczyli, że jak się coś popsuje, to trzeba to naprawić, tym bardziej, jeśli nie należy do Ciebie.

Pomagam w dożywianiu, jak mogę. Prócz śniadania, obiadu i kolacji, przyswoiłam dodatkowo flaki, frytki, kawę, gorzką czekoladę i bułkę z masłem. Ciekawe, czy moje kubki smakowe zapamiętują te doznania, bo potem będzie długa przerwa. Jutro chyba będę spożywać te produkty na korytarzu, do czego bardzo mnie namawia Pani po resekcji. Bardzo miła, ale niezwykle żarta, jak lubi o sobie mówić. I kocha flaki. I kawę. Dobrze, że czekolada nie ma zapachu.
A tak serio to mielone jedzenie, które będzie na jakiś czas moim głównym przysmakiem, ani nie pachnie, ani nie wygląda.  Liczę na Was Mamy.

I spotkałam Pana doktora.
- Może mi Pan przypomnieć, jak się nazywa ten zespół, co odpowiada za częste zachorowania na nowotwory.  Ten na A.
- Zespół lifraumeni. Na A.
Ach te dziury...
Więc przede mną badania genetyczne, oby negatywne, bo inaczej będę badać Wojtka. U mnie pozytywny wynik, daje mu 50 % na dziedziczenie. I to jest do dupy. Nie chcę, żeby ktokolwiek musiał przez to przechodzić, a tym bardziej moje dziecko.
Więc zajmowałam myśli.
 
Dzięki za ten sosnowy las  (kocham ten zapach). Dzięki za brzozy w sosnowym lesie. Dzięki czerwone mrówki, że postanowiłyście mnie wymijać podczas wędrówki, gdy odbywałam 30min sesję z brzozą. Dzięki za pielęgniarkę Agatkę, która wymieniła mi igłę, nie czekając na kroplówkę. Dzięki za TIDAL  (lokowanie produktu). Dzięki za sznurek bawełniany  (torebka dla Hani potrzebuje tylko różowych akcentów). Dzięki za video rozmowy.
- Zobacz Wojtusiu tu jest sala, w której leżę. A to jedna Pani, a to druga  (naprawdę spoko babki).
- Dzień dobry (wspomagane przez Tatę).
- A tu jest torebka, którą robię dla Hani na urodziny.
- A Hania da mi tort?
I już wiem, że będzie dobrze. 

Najwyżej będę brać olej do końca życia, co sprawia wszystkim tyle radości.

piątek, 8 września 2017

8.09.2017

dożywianie

Rozpocząć dzień od spotkanka pierwszego stopnia z pielęgniarką, która postanowiła odnaleźć żyłę pomimo zrostów i portu, z którego można bezboleśnie pobrać litry krwi - bezcenne.
Trochę mnie wkurzyła, ale uczę się. 
Nie ma co się nakręcać. Nie wszystkie pielęgniarki są moją teściową, nie można mieć wszystkiego.
Tym, że przesunęli operację, żeby podawać mi żarcie, które Łuki dodatkowo wzbogacone, podawał mi przez ostatnie 3 miesiące w domu, też się nie denerwuję.

Dziergam sobie dla odprężenia. Torebkę dla Hanny. Ma urodziny w dzień mojej operacji, jeśli we wtorek nie zmienią decyzji. 13 zawsze dobrze mi się kojarzył.
Będzie, co będzie. Jak zawsze. Niech się profesor z lekarzem prowadzącym dogadają, co do terminu.

I odczuwam wdzięczność. Za zainteresowanie, za kciuki, te mentalne też, za modlitwy, za mantry. I za ten artykuł, w którym opisują dlaczego dzieci są "niegrzeczne" przy matkach, a przy innych zachowują się jak anioły. Cieszę się Wojtusiu, że czujesz się przy mnie bezpiecznie, postaram się jak najszybciej wrócić, jak nowa.

Są momenty, kiedy zostaję sama. Nie chodzi o czyjąś obecność. Tylko myśli, decyzje.
Nie zawsze jest cukierkowo, a ja niecodziennie muszę być bohaterem. Tak, jak musiałam się wypłakać przed wyjazdem. Padło na Ciebie Emilka, ale nie wiedziałam, że czynnikiem uwalniającym lawinę łez będzie przymusowe zmywanie lakieru z paznokci u stóp, które ostatni raz nie były czerwone w 2011.

środa, 6 września 2017

7.09.2017

3 jajka
jajecznica 2
kogel mogel 1
52 kg
dożywianie
0.26g / 23:00
->0.15g / 00:00

produkcja  <0 samochodów, ale wczoraj to chyba 1500, 2900

 Dobranocna pogadanka.
- Czy masz jeszcze tego raka?
- Tak Wojtusiu, ale zaraz go nie będzie.
- A to przeze mnie?
- Ale co przez Ciebie?
- No masz tego raka, bo się ze mną bawiłaś?
- Wojtusiu nigdy tak nie myśl, mama ma taki organizm, po prostu przyszedł, ale jak już wrócę to bez raka.
- A mogę się przytulić do świnki?

Kocham najbardziej na świecie. 
I jadę.
Niby wszystko super, ale organizm wie swoje.
Już nie hojrakuje, zamówiłam taksówkę z dworca, skończyło się szalone podróżowanie bydgoską komunikacją miejską. I pierwszy raz się zdarzyło, że taksówkarz przy rachunku powyżej 10 zł, wziął tylko 10zł i kazał mi za resztę wypić dobrą kawkę. 
Skorupiak przygotowując się do zimowania, chce się chyba pożegnać, dając znać o sobie bólowo i żywieniowo, ale nie ze mną te numery (dzięki za podwyższony próg bólu).
Olej odstawiony, co by na narkozę nie wpłynął, choć nie biorę i mam problem z zasypianiem, jednak uzależnienie to uzależnienie.

Czuję się trochę, jak superbohater od nowotworów, usłyszeć od lekarza liczne "ja pierdole", gdy rozmawiasz z nim o historii choroby/ chorób/ życia - bezcenne.
Jedno jest pewne, ktoś nade mną czuwa.
Usłyszałam również "dzięki Boże", gdy wspomniałam, że nie było możliwości założenia gastrostomii i że mój żołądek wypchnął sondę dojelitową. a także "szacun", że pobraliśmy krew pępowinową. 
I "debile" jak wspomniałam, że nie chcieli mi dać skierowania na PET. 
Myślałam, że się będę nudzić do operacji w poniedziałek, ale okazuje się, że trzeba mnie jeszcze utłuczyć (Łukasza, mój najcudowniejszy mężu, miałeś rację), więc od jutra żarcie pozajelitowe i prawdopodobnie przesunięcie resekcji na przyszły poniedziałek. 
Polubiłam tego lekarza, taki ludzki. Choć nie zapominam, że chirurdzy w testach psychologicznych wypadają podobnie jak seryjni mordercy.
- A je Pani?
- Coraz mniej, ale jem.
- Proszę próbować, jak najwięcej.
- Ok.
- A pije Pani?
- Mało, ale wciskam herbatkę itd.
- Myślałem o nutridrinkach
- Bleeeee, ale wypiję, proszę przepisać.
- A jakie smaki Pani preferuje?
- Czekolada, naturalny...
Pielęgniarka przyniosła 2 - truskawkowe...

wtorek, 5 września 2017

5.09.2017

1 jajko
kogel mogel 1
51.9 kg
 
dożywianie
 
0.26g / 23:00
->0.15g / 00:00

produkcja  <10 samochodów 
 
Dawno nie byliśmy w Bydgoszczy.
Odbyłam dziś najkrótszą rozmowę z anestezjologiem w moim życiu, a jednocześnie nigdy tak długo nie czekałam do lekarza, będąc pierwsza w kolejce. 
- Łukasz, jakby coś wpisałam w tej karcie informacyjnej, że z leków na stałe przyjmuję olej RSO i CBD.
- A powiedziałaś o tym lekarzowi?
- Nie zdążyłam.

Dawno nie byliśmy w Ikea.

Nigdy nie byliśmy w Rościminie. A jest tam pięknie. I mieszka tam Kasia. I mogłabym się tam przeprowadzić. 

Dawno nie widzieliśmy się z profesorem. Ale odświeżyliśmy kontakt. Chciałam to mam. Do szpitala mam się zgłosić. Uwaga, uwaga, w czwartek. W ten czwartek. Operacja w poniedziałek.

Fibi, upiekło Ci się. Muszę przełożyć Twoją sterylizację na po operacji.



sobota, 2 września 2017

2.09.2017

3 jajko
jajecznica 2
kogel mogel 1
52 kg
 
dożywianie
 
0.27g / 23:00
->0.15g / 00:00

produkcja  <10 samochodów

Ach te podróże. Dachowa.
Ciotka jedzie Rychowi ustawić porządnie tipi. I zawieźć bramkę, co by Babcia Honoratka nie dostawała zawału na myśl o tym, że pierwszą rzeczą jaką Rysiek robi po przebudzeniu, to obmyśla plan jak spaść ze schodów. 
Cudnie patrzeć, jak chłopaki się bawią. Jak idą na spacer trzymając się za ręce. Jak Wojtek pilnuje Rysia. A Rysio zapatrzony, jak w obrazek.

A matka korzystając ze swej chudości pozjeżdżała sobie na wielgaśnej zjeżdżalni.
Dom super. Na zewnątrz też będzie ładnie za chwilę. A ja bardzo lubię chodzić w kaloszach, Wojtaszek też. Jak dojdę do siebie po operacji to pojedziemy na zachód słońca. Podobno mają śliczną, naturalną fototapetę.

Cieszę się, jak ktoś się cieszy. A po Was widać, że jesteście szczęśliwi. Zmęczeni, ale szczęśliwi. I tak trzymać. Teraz już tylko do przodu moje Robaczki nienabzdyczone. Ściskam Was mocno.

Dzieciom w podróży się trochę nudzi i nie tylko dzieciom. W dwie strony wydziergałam brakujące elementy do ukończenia dywanu, a Wojciech z niesłabnącym zainteresowaniem oglądał minionki, po raz niewiemktóry.

piątek, 1 września 2017

1.09.2017

1 jajko
kogel mogel 1
51.9 kg
 
dożywianie
 
0.26g / 23:00
->0.15g / 00:00

produkcja  <10 samochodów

5:45 - 14:12 najszybsza wizyta w Bydgoszczy

Lubię Pana od ekg.
- W porządku można się ubierać.
- Czyli będę żyć ?
- Aż do samej śmierci.

I spotkałam Emilkę. Kiedy mnie przyjmują do szpitala, ją operują. A 13 to taka szczęśliwa data. Szkoda, że mnie nie operują 13.09.

ROK

                                                      AUTOCHARAKTERYSTYKA    Nazywam się Magdalena Krawczyk. Jestem czternastolatką i ...