Od wczoraj wiem, że jednak mam jejunostomię, ale jeszcze nie wiem jak działa. Ogólnie mało wiem, bo profesor wraca we wtorek i wtedy, mam nadzieję otrzymać jakiekolwiek informacje. Choć mózgi nam buzują od szukania rozwiązań, na razie po omacku. Z tego, co wiem kwalifikuję się do podania chemii w areozolu - PIPAC.
Jedzenie pooperacyjne raczej niezjadliwe - ani nie smakuje, ani nie wygląda, choć jest ciepłe. 5 łyżek to dla mnie max. Ale na całe szczęście Ikea blisko, więc przepyszna pomidorowa pochłonięta - na trzy podejścia, co by nie zwariować ze szczęścia. A na kolacyjkę rosołek. Catering zapewnia niezawodny mąż i ciocia Kasia od Dżezi.
A piszę mało, bo dostaję wciąż morfinę, co wraz z uśmierzeniem bólu, układa mnie do snu.
I całe szczęście. Bo ostatnie 3 dni miałam nową sąsiadkę. Przemiła 83 - letnia staruszka. Cały czas towarzyszyła jej córka- pielęgniarka. I pomimo słuchawek i Korteza, chcąc nie chcąc poznałam z opowieści całą rodzinę (mówiła głośno, bo mamusia przygłucha), stan majątkowy i preferencje polityczne. I tak się zastanawiałam, czy bierze jakieś prochy. Bo aż do przesady rzygała tęczą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz