Już po świetach , po trudnych rozmowowach dających nadzieje że następne bedą lepsze . Przyjaciele jesteście. Kasia i Mateusz dziękuje. Przeżyłem tak trudny czas , popłakałem , pośmiałem, cisnienie 140 na 200 chyba rekord . Opowieść wigilijna była napisana dla wszystkich co są dla mnie ważni . Zamysł był by wyjasnić nieporozumienia i rozmawialiśmy , w emocjach , chwilami w złości , przepraszam Olu i Bartku ale było to potrzebne , nie byĺa to wymarzona forma komunikacji ale była . Wierzę że bedzie dobrze
Oglądamy z Wojtkiem zdjęcia i mówi cześć Mamo uśmiecha się i pyta czy mama może mieć maskę wiesz tato taką do pływania , tak może, a to mama lubiła jeździć autem to może będzie jezdzić po niebie wyścigówką . Pewnie jeździsz... Ból podobno minie trzeba tylko czasu hmm , czekam ...
Hej to ja Łukasz,, Proszę sobie wyobrazić fabrykę samochodów, produkującą dziennie 10 aut. Wyprodukowane auta są sprawne, kupowane, klienci są zadowoleni. Pewnego dnia przychodzi szalona dyrekcja i każe produkować 30 aut dziennie. Auta tracą na jakości, psują się. A Pani właśnie jest taką Szaloną Dyrekcją dla swojego organizmu i jak się Pani nie uspokoi to będzie Pani chorować. W życiu trzeba robić to, co się lubi, a jak się nie lubi, to robić szybko i za duże pieniądze,,
piątek, 29 grudnia 2017
A porozmawiać...
niedziela, 24 grudnia 2017
JEST MOC
Opowieść wigilijna ps.
Informacyjnie dla wszystkich najbliszych i przyjaciół . Wojtek i ja nie jesteśmy miejcem do odwiedzenia po drodze na 20 minut, drugim dniem świąt , poczekajką . Wojtuś nie jest szczeniaczkiem żeby go podrzucać do cioć by poczuły się potrzebne . Więc jak macie się pojawiać na chwilę to nie pojawiajcie się wcale .
sobota, 23 grudnia 2017
opowieść wigilijna
czwartek, 14 grudnia 2017
Przedstawienie
Dzisiaj było pierwsze przedstawienie w przedszkolu. Mrozik wyszedł na scenę jako pierwszy. Dumny jaki jestem z Ciebie dumny Wojtku. Magdalena byłaś tam czułem nie mogłaś powiedzieć żebym przestał się wygłupiać ale czułem że patrzysz. Mrozik nie chciał za nic uczyć się kwestii. Do lasu nocą zima przybyła , puszystym sniegiem wszystko okryła. Zatykał uszy i nie , i co mu zrobisz. Sposób na wyglupki pomógł. Dooo laaasuu nooocąą !!! Krzyk . Mrozik powtarza . Ucieszyłem się jak Premier Marcinkiewicz. Jest jest jest. A przedstawie super , panie przejęte tylko te białe rajstopki , no nie marna stylùwa. Pośmialiśmy się z ciocio Kasiom i Mamą . Kolejna historia która pewnie jakbyś była to by mi umknęłaa a tak oprócz niewątpliwie wysokich walorów estetycznych których dostarczył mi występ małych skrzatów , to jeszcze dowiedziałem się że rodzice komunikują się pewnie w zamkniętej grupie na messenger ale kto tam pomyślał żeby mnie dodać a wogóle ,,urocza,,pani siedząca przedemną dodała że trzeba czytać wywieszane informacje na tablicy , no chyba że ktoś ma problemy czytaniem ze zrozumieniem. Odpowiedziałem że ma razie jestem na etapie składania sylab , więc ze zrozumieniem słabo. Uwielbiam te wszystkie zaangażowane Matki które żyją od apelu do przedstawienia i dlaczego ich dziecko ma taką małą rolę przecież mogło by jebnąć godziny monodram w wieku 4 lat . Wojtek był Mrozikiem i nawet jak kiedyś nie będzie miał kwestii to i tak będzie najcudowniejszym chłopcem, bo jest mój.
środa, 6 grudnia 2017
Przyszedł smutek
Pojawia się smutek, odeszły już żal i złość. Smutek pojawia się niespodziewanie, przy zwykłych czynnościach. Pakowanie na wakacje , patrzysz się ze zdjęcia z miną ,,co możesz spakować się sam i Wojtka, no nie wiarygodne,,. Smutek kiedy zostaję sam z Wojtalinim i czytamy książkę i nie możesz mnie wymienić gdy już zasycha mi gardło, kiedy niechce jeść, ubrać się, kąpać i wchodzi w dyskusję ze mną, nie staniesz za mną i nie powiesz slyszysz co tata mówi szybciutko... Smutek nie jest pustką, smutek jest smutkiem.
sobota, 2 grudnia 2017
Szczęście
Czasami szukamy szczęścia całe życie ,nie wiem czy nie umiemy być szczęśliwi ,czy nie widzimy szczęścia które nas otacza,czy po prostu zawsze mamy w życiu lekko z górki i omijają nas doły i wielkie góry. Mnie spotkało szczęście, trafiłem na Magdalene i zmieniło się moje życie , ja się zmieniłem. Nasza wspólna podróż byla pełna szczytów i nagłych spadków. To była piękna podróż , pełna pasji, miłości, namiętności. W telefonie Magda jest wpisana,,PIĘKNA,, bo dla mnie była najpiekniejsza. Wiem i czuję że to szczęście się nie skończyło 3 listopada Co mogę zrobić ze swoim, Wojtka życiem . Usłyszałem radę , co trzeba zrobić by wychować szczęśliwe dziecko, samemu być szczesliwym. Bo żaden nieszczęśliwy rodzic nie wychowa szczęśliwego dziecka , bo sumie jak . Wymyśliłem sobie szczęście... I JEST...
poniedziałek, 27 listopada 2017
Syn
Hej Wojtek piszę z nadzieją ze to kiedyś pokaże ci drogę . Miało cię nie być, wiele razy twoja mama słyszała , dziecko? Pani się cieszy życiem , dzieci raczej nie będzie Pani miała z pani historią . A jednak udało się bez długotrwałych terapii , zupełnie naturalnie . Doktor W . prowadzi ciążę fantastycznie . Szkola rodzenia zaliczona , oczywiscie bez zajęć z karmienia , wychodzimy w trakcie. Najlepszy czas mam dużo czasu żeby pobyć razem w trójkę ty rosniesz . Badania wszystko normalnie , patrzę na Magdę , ona fruwa . Rodzisz sie przez cesarkę w niedzielę 27 kwietnia ... bosko . Po kilku dniach w domu i strach czy damy radę, dajemy!!! Chcemy wszystko sami robić tak długo czekaliśmy. Teraz jesteśmy we dwoje, Wojtek i Łukasz. Rozmawiałem z tobą kilka dni przed odejsciem mamy. Mosir, zimno, spacer z bjork. Zbieram się w sobie i mówię . Wojtuś wiesz że mama jest bardzo chora . Wiem . Może zdarzyć się że nie zobaczysz już mamy, lekarze nie znaleźli lekarstwa i żadne kroplowki nie pomagają. Tato nie mów tak nie żartuj tak nigdy słyszysz. Ja słyszę ale głowa jakby odbiła sie od betonowej płyty i serce zmiazdzone. Boże on ma wiecej wiary niż ja. Buduje nową rzeczywistość . Opowiadam że JA niedługo wrócę z Bydgoszczy i będę juz zawsze przy nim , że będziemy robić wszystko we dwoje i będziemy śie bawić, jeździć na rowerach. Tato tato i może pojedziemy w góry. W góry dobrze we dwoje , ok . Tak ty i ja bo mama jest jeszcze słaba odpocznie sobie i nie miała by sily chodzić. Dobrze Wojtuś. Rozmowa z tobą w tamtym czasie to najpiękniejsze chwilę jakie były mi dane . Dałeś mi tyle siły w sam raz by to wszystko przeżyć dla ciebie.
Anioł
Podchodzę do dyżurki pielęgniarek. Mówię ze żona ma bardzo wysoki puls on się utrzymuje od kilku dni, męczy się , może jakaś konsultacja z kardiologiem . Walczę o ciebie, myślę nie daje rady z systemem , lekarzami . Pojawia się Bożena. Ona przenosi Magdę do izolatki . Ona jest podpowiada , rozmawia . Wchodzę a wy gadacie jak kumpele , żartujesz, uśmiech nie schodzi z twarzy , jak bożenka jest na dyżurze, Jak pojawiam się na oddziale rano i jest anioł wiem że będzie dobrze. Przyjazń zrodziła się w kilkanaście godzin to było cudowne na was patrzeć i odzyskałem nadzieję że są ludzie szlachetni i bezinteresowni , a może to Bóg cię przysłał. Kiedy Magda odeszła ? Jak byłaś , ufała ci do końca . Powiedziała chcę już spać, powiedz Bożence niech mi coś da na spanie już jestem zmęczona... Dałaś i byłaś do końca. Nie umiem wyrazić jak jestem ci wdzięczny za ciebie. Mam dług wobec ciebie i piszę publicznie jak tylko będziesz potrzebowała pomocy to pamiętaj o mnie.
sobota, 25 listopada 2017
Odpocząć teraz
Wyjechać jak najszybciej. Gdzie ? Rozmowa z Alicją aucie, droga powrotna. Gdziekolwiek , gdzie jest ciepło, słońce. I jest idealnie. Lanzarote wczesna wiosna,cisza, spokój, czas by pomyśleć. Dzwonię z biura podróży. Kasia bierz urlop od wtorku lecimy rano. Dobrze lecimy. Do kiedy? Do następnego wtorku . Ok . Ok. Dziękuję ciocio Kasiu, przyjacielu, przyjechałaś po operacji Magdy żeby mnie wesprzeć, wymyślić drogę. Byłaś też w Czwartek, ciężki dzień, ciężka podróż. Przyjaciel wie kiedy i co mówić albo nie mówić, słuchać, nie osądzać. Jesteś dla Wojtka kimś wyjatkowym i on obdarzył cię zaufaniem, ale nic za darmo , wypracowałaś wszystko, podobnie jak dziadzio zdzisio. A teraz kąpiemy się w oceanie. Wojtek je za dwóch co akurat cieszy. Chillout, nigdzie nie gnamy,nic nie musimy. Wakacje z Kasią zawsze takie są, leżymy to leżymy, idziemy to idziemy. ,, siedzimy, gadamy nic się nie dzieje, DOBRZE JEST.
środa, 22 listopada 2017
Organizuje się
Kilka godzin , dni zastępuje ciebie . Nie wiem czy ja zawsze byłem silny, czy będąc z tobą się tego nauczyłem. Wszystkich trzymam, rozmawiam , tłumacze. Zaznaczam że będzie tak jak chce albo nie będzie. Jak można połączyć uczucie niewyobrażalnej straty i smutku, z siłą i pewnością jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem. To zapewne twoja sprawka, gdzieś dodajesz mi sił i stoję wyprostowany. Codzienne rozmowy z Wojtkiem to jest dopiero doświadczenie i wysiłek intelektualny. Odpowiedzi na pytania 3,5 latka wyczerpują ale udzielam ich, przytulam,czasem placzemy. Kilka dni przed twoją śmiercią ,wiedziałem że nie wygrasz , zacząłem układać tą historie w głowie. Pomyślicie że to straszne, jak on mógł, przecież walczyła dla niego. No tak ale to była reakcja obronna i nie miałem na nią wpływu. Myśli płynęły a w nich Magdy już nie było. Niestety dla moich najbliższych jest to wyjątkowy ciężar , nie są przygotowani i pogodzeni . Mama i Tata opiekowali się Wojtekiem z nadzieją że Magda wróci. Więc wspieram was jak mogę, i będę wdzięczny do końca życia że byliście z nami. Wiem ze kochacie Magdę jak córkę. Niech wszyscy wiedzą że zachowanie moich rodziców było naturalne i niczym wymuszone, oni porostu tacy są, dobrzy ludzie. Pytacie mnie czesto jak sobie radzę. Ja sobie radzę najlepiej jak umiem ,nie sile się na uśmiechy porostu się usmiecham. Czasem odnoszę wrażenie że żałoba w Polsce wyglądać powinna tak : Zaczynam pić, nie pracuje , uberam się w worek pokutny i biczuje się każdego 3 miesiąca przez najbliższe 10 lat. Tak się nie stanie . Zamierzam żyć i być szczęśliwy , ułożyć życie, znaleź miłość . OSTRZEGAM jeśli ktoś nie będzie tego akceptował albo nie daj Boże będzie wywierał wpływ na moje życie, spotka się z gniewem a mam go dość dużo,więc radzę go niewywołać, potrafię bronić szczęścia mojego i najbliższych
wtorek, 21 listopada 2017
Zły na ciebie
Jestem zły na ciebie za twoją walkę z chorobą za tą wytrzymałość, heroizm , za to że taka jesteś dzielna , wspierasz innych, często nieznanych ci ludzi. A ja zaczynam czuć nienawiść do ciebie , do nich. I niech nikt mi nie tłumaczy co czuję . Tak dla was Magda jest wzorem do naśladowania. Taka dzielna, tak sobie radziła , wzór , wyjątek. Tylko nie uwierzyłas mi co ci powiedziałem, nie mogłaś mnie pocieszyć . Ta rozmowa była dla mnie najtrudniejsza , powiedziałem ci że odchodzisz , gaśniesz. I najważniejsze że dla mnie nie musisz już walczyć . Nie Walcz . Bądź ze mną do końca. Ja byłem , ty nie wiem , pewnie się jeszcze spytam ciebie nie raz. Potrzebowałem pożegnania, wskazówek . Teraz dla was czytający gdy wasze życie może sie zakończyć i macie czas. To nie odwlekajcie rozmowy z najbliższymi.
Rozmowa
Byłem z tobą od początku choroby do końca . Umawiamy się że będę ci mówił wszystko co mi powiedzą lekarze i że jak nie będę miał już sił walczyć to mam ci dać znać . Wystarczyło siły do 3 listopada . Jadę do domu z Alicją , pilotuje Bartuś
Nikt w domu nie wie ja muszę powiedzieć Wojtkowi że umarłaś , nikt nie może mnie uprzedzić nikt mnie nie zastąpi w tej chwili... Wchodzę mama widzi wszystko, rozpada się, mówię nie teraz, jeszcze nie. Wchodzimy do pokoju który tak staranie rozplanowalaś dla Wojtka. Szukam książki o ciele człowieka, nie znajduje. Wojtusiu posluchajmy jak bije serce , twoje i moje i muszę Ci powiedzieć mamy serce już nie bije, nie usłyszysz go ,mama umarła . umarła ? Pytasz. Tak . To Gdzie jest ? Pewnie poszła do nieba. Nie tato ona dostanie więcej kroplówek i wyzdrowieje. Nie już mamy nie zobaczysz mamy już nie ma , serduszko się zatrzymało. Leżymy razem ja płacze ty nic nie mówisz ale wtulasz się we mnie jak nigdy dotąd . Myślę muszę dać ci nadzieję coś do czego wielokrotnie wracał by pomóc tobie i sobie . Słuchaj teraz jesteśmy razem we dwoje , będziemy razem ja się nigdzie nie wybieram będę przy tobie. A mama? A mama będzie z nami . Gdzie? Jest w naszych serduszkach i w niebie
poniedziałek, 20 listopada 2017
Pożegnanie
Magda odeszła 3 listopada o 11 15 .Odeszłaś tak jak chciałaś walcząc o każdy oddech. Zostałem Ja i Wojtek i Wy. Chciałbym kontynuować to co zapoczątkowała Madzia, troszkę dla siebie. Dziś ktoś mnie wysłuchał nie pouczał co mam czuć lub robić, po prostu słuchał, dziękuję.
sobota, 21 października 2017
30.10.2017
Od kilkunastu dniu mam starszne pragnienie. Takie fizjologiczne. W sensie chce mi się pić. Eksperymentuje z czym się da, bo nie wszystko mój żołądek zostawia dla siebie. Powiedziałabym nawet, że tylko małą część. Wchodzi mi mocno ciepła herbata (wbrew zaleceniom dietetyka). Teraz próbuję wodę przegotowaną z cytryną/ limonką/ sokiem z czarnego bzu/ sokiem z winogron/ z miodem. No i pozostają kompoty szpitalne.
Trochę się zatraciłam już w tym czasie. Takie ciągłe leżenie i leżenie. A dziś bang - minęły 3 tygodnie w szpitalu. 3 tygodnie to już taka mała przesada.
Woda zatrzymuje mi się częściej niż rzadziej. Raz 1600 ml, drugi dwa dni później 2000 ml. Ale w tym przypadku niestety częściej, nie znaczy lepiej. Częściej znaczy częściej. Wieczorem w piątek poprosiłam o założenie cewnika, bo z sikaniem coraz gorzej. Przez weekend rzeczywiście okazało się, że mało sikam, a w zasadzie wcale. W niedzielę nogi jak kłody. Od teraz woda zatrzymuje się również w kończynach.
Szereg badań w poniedziałek i okazuje się, że nerki się zatrzymały. Co oznacza 0% na możliwość podania chemii. Strasznyyyy dzień, ciężki. Łzy Twojego męża, którego nie możesz uspokoić, który w kółko powtarza, że nie będzie umiał żyć bez Ciebie. Ale ja tego nie przyjmuję, mój umysł to wypiera. Ja tego tak nie odbieram, że po nerkach wątroba, po wątrobie wygaszanie i zatrzymywanie kolejnych organów.
Dlaczego w szpitalach reaguje się tylko wtedy, kiedy już wystąpią objawy? Nie próbujemy przeciwdziałać, zapobiegać. Zastanawiam się tylko, czy takie "eksperymenty" na żywym organizmie, w tym przypadku akurat na mnie, są tańsze.
Pozostaje mi tylko wysysanie energii i miłości od mojego miejscowego Anioła Stróża, od mamy, która sobie odkształca dupkę na krzesełku szpitalnym i wytrzymuje moje nerwy i fochy. Od mojego Brata i Oleńki, proszę wspierajcie mamę tak mocno, jak możecie. Od Grubego, któremu jestem niesamowicie wdzięczna za podróż, z mym najdroższym umordowanym mężem, w ten świąteczny weekend, ale Beny jak mocno Cię kocham, tak mocno uważam, że masz się do cholery wziąć za swoje zdrowie. I Małgorzato, możesz być tu codziennie. Wiesz, czego potrzebuję, bez słów. A super relaks, jaki potrafisz zapewnić wieczornym popołudniem, w postaci pedicure, manicure i regulacji brwii... no love, love. Czasem tak niewiele trzeba.
piątek, 20 października 2017
21.10.2017
Co za tydzień. Co prawda daleko mi jeszcze do umiejętności Oliviera Janiaka do relacjonowania wydarzeń, ale będę się starać.
Tydzień rozpoczął się 2 dniową wizytą mamuśki. Akurat musiała obserwować, jak boli mnie to i tamto. Jak spuszczają mi płyn z otrzewnej. Choć na tę okoliczność rodzina jest wypraszana z sali. Ja też chętnie bym się wyprosiła po zobaczeniu igły wykorzystywanej do zabiegu. Ale sala widowiskowa była, bo na tym cudownym, nowo utworzonym oddziale z otrzewnej płyn spuszczali po raz pierwszy, więc 2 lekarzy i 3 pielęgniarki. 1600 ml out. Ulga, jak nigdy. Aby to uczcić poszłyśmy nawet do mojego brzozowego lasku, taka byłam silna. I rzuciłam się na 3 łyżki kapuśniaku, jak szaleć to szaleć.
A potem przyszedł. Jak zwykle niespodziewanie, podstępnie. Wytrzymam, ja nie wytrzymam. Przecież mam bardzo wysoki próg bólu. No nie wytrzymam. Kapitulacja. Mam regularnie podawaną morfinę. Większość dnia przesypiam. Ale nie boli. Nie można dopuszczać, żeby bolało. Długotrwały ból powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu. A za zmiany dziękuję, wolę się trochę poszprycować.
- Tato, czy mama za mną tęskni?
- Bardzo.
- Bo ja też za nią tęsknię.
...
- A wiesz, oni w tym szpitalu dają mamie dużo kroplówek, żeby wyzdrowiała. I wtedy do mnie wróci.
Problem z praniem też rozwiązany. Moja niezawodna Emi ze Żnina oprała i oprasowała. I jest codziennie obok. A takie to niepozorne, przestraszone, wygadujące głupoty jeszcze w maju. Dziś po chemiach, mastektomii i kończy radioterapię. Trochę musiałam się do Ciebie dobić, ale jesteś nie do poznania z tym optymizmem i uśmiechem.
I od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką wkłucia centralnego typu broviac, ale jeszcze nikt go nie używa. Po raz kolejny najdłuższe i najmniej przyjemne podczas zabiegu było znieczulenie miejscowe. Doktor Andruszkiewicz nie żałował. Ale taki skład to może mnie operować, bo oczywiście doktor Jankes też był. Najważniejsze to znaleźć się w odpowiednich rękach i czuć się bezpiecznie.
Dziś miłe odwiedziny Małgosi (tak tej od zbiórki). Czuję się zaopiekowana i kochana. Jest pomidorowa, kompocik truskawkowy mamusi i wiązanka z gałęzi brzozy. Ola, Łukasz się pyta, czy po tych powidłach może prowadzić, skoro na wzmocnienie. Nawet mnie wyciągnęli na dwór z Łukim. Dziękuję, że przyjechałaś na pogaduchy. Zawsze, jak się spotykamy we troje, to czuję się taka kompletna, bo mało osób wie, że gdyby nie Małgosia, nasze drogi z Łukaszem mogłyby się nie zejść.
A wspaniali dziadkowie zajmują się Wojciechem. Dziś odwiedzą kin, ciekawe czy wytrzyma na Emotkach i czy potem będziemy mieć dostęp do swoich telefonów.
Ja od ponad rok mam podwójną blokadę, odkąd Syn podczas naszego urlopu postanowił zadzwonić do mojego Szefa o 5:45, a Szef zawsze lubił się wyspać, tym bardziej w sobotę.
piątek, 13 października 2017
13.10.2017
Milczenie jest złotem, podobno. Wolałabym móc podagadać trochę więcej niż kilka zdań prostych. Bo jak moja mam mówi, a mówi dużo - zdrowy człowiek musi dużo gadać.
Ale zawsze mogę napisać. W końcu przyszło trochę siły. Zatem raporcik będzie:
1. Bakteryjka wyrosła - szczep szpitalny. Zarazili mnie w czasie pobytu wrześniowego.
2. Super wysoki puls to efekt płytkiego oddechu, który z kolei jest spowodowany obecnością płynu w płucach, stąd też kaszel - od środy jestem pod tlenem.
3. Posocznica (sepsa) wymaga odseparowania pacjetna, żeby nie dokładać zarazków - jestem w izolatce od środy. A że w dzień dużo śpię, nadrabiam wieczornym i nocnym TV (za darmo).
4. Dr Jankes od początku trafił z antybiotykiem, dołożył drugi, jest u mnie dwa razy dziennie (love).
5. Pielęgniarki są tu cudowne, o czym już pisałam, ale tego nigdy za wiele.
6. Mam inhalacje dwa razy dziennie - pomagają.
7. Gorączki opanowane.
8. Trochę mnie brzuch boli, w związku z płynem w płucach i jamie brzusznej. Nie sposób już ukryć zaawansowania mojej ciąży głodowej - wyglądam znowu jak etiopskie dziecko. Ale gadam do brzucha. Skoro z brzozą rozmawiam, to z brzuchem mi też nie zaszkodzi. I o dziwo mnie słucha i jak juz mocno przegina to mi odpuszcza.
9. Łukasz jest ze mną. Masuje mi plecki, obcina paznokcie, pomaga mi w toalecie, przywozi zupki (bo może zechce Ci się jednak jeść), układa do snu, kupuje ubrania (teraz by się przydały z mody ciążowej i taniej jest kupić nowe, niż zanieść do pralni, jakby ktoś nie wiedział).
10. Nie wiem kiedy wychodzę. Tym razem raczej nie będą chcieli mnie zbyt wcześnie wygonić.
I tak, już nie będę tego ukrywać. Jestem cyborgiem. Kimsiu, jak chcesz pisać ten list do Hollywood to śmiało, zgodzę się na udział w kolejnej części Terminatora, raz się żyje.
Piosenka na dziś, jutro i na przyszłość: FIA - I Am. Cudo. Od rana słucham i nie mam dość.
I najważniejsze. W mojej największej niemocy zbiórka przekroczyła 100% celu. Myślę o Was nieustająco. I zaciągam się tą energią, tą wiarą we mnie, tymi pozytywnymi myślami, tym że jesteście. I choć ciało jeszcze nie ma siły, w mojej głowie cały sztab neuronów ogarnia proces naprawczy. Dzięki Wam. Macie wielkie serca i nigdy o tym nie zapominajcie.
wtorek, 10 października 2017
10.10.2017
Dziś cała paleta nastrojów. Od załamki po śmiech, a co. Ale do rzecz.
Mam kaszel od kilku dni, ale odkąd jestem w szpitalu przeszedł on moje najśmielsze oczekiwania. Jak zacznę to już nie przestaje, aż oddychać nie mogę. Zatyka mnie też przy gadaniu. Oczywiście mówiłam na obchodzie wczoraj, ale obchody wieczorne mają to do siebie, że są raczej dla bycia. Rano, wymiana opatrunków pod czujnym okiem siostry oddziałowej. Okazuje się, że są rozwiązania dla pacjentów, którzy są uczuleni na plaster.
Przed obchodem wpada dr Jankes.
- Jak się Pani czuje?
- Gorzej. Dusi mnie kaszel.
- Ma Pani jeszcze dreszcze?
- Nie, ale wczoraj wieczorem 38.9 i rano 37.8
- Dobra zlecimy konsultacje laryngologiczną i kolejne prześwietlenie.
I finał - wchodzi obchód. Profesor ze świtą.
- No podleczymy Panią 2- 3 dni i po problemie - profesor. (Klituś bajduś, po cholerę tak gadać.)
- Panie profesorze, Pani trafiła do nas z sepsą, więc chyba to nie będzie tak szybko - dr Jankes.
- Zaraz do Pani wrócę - psycholog.
I wróciła. Są trzy powody z jakich zdarza mi się płakać. Gdy jest mi smutno, gdy jestem bezradna i gdy kroję cebulę. I sobie pogadałyśmy, ja trochę pooczyszczałam kanaliki łzowe, choć cebuli nie kroiłyśmy. I to jest bardzo ważne, żeby nie odmawiać takiej pomocy. Czasem trzeba po prostu coś przegadać i to niekoniecznie z rodziną, czy z przyjaciółmi. Wiem, że dla większości jest to bariera nie przebicia, ale jak się już otworzycie to pomaga, bardzooo.
Po konsultacji laryngologicznej jest o niebo lepiej. Obkurczyła mi coś tam w nosie, jakimś tam płynem i od razu się lepiej oddycha. Zaleciła leki. Ale właśnie był doktor Jankes. Leków nie będzie, bo nie ma na oddziale, a większość w tabletkach, więc i tak bym oddała. Łukasz nie może wykupić areozolu do nosa, bo na mnie recepty nie można wypisać, jak leżę w szpitalu. Walczymy z sepsą, temperatury poniżej 38, chemia będzie na 100% przesunięta. Może uda mi się trochę podleczyć żyły.
A Wy chyba wyczuwacie moje nastroje, bo dziś rownocześnie dostałam 3 wiadomości.
1. Prześmieszny filmik z brykającą owcą (Wojtek powiedziałby kozą).
2. Kolejny filmik z rozkosznymi synkami naszej szalonej fryzjerki, która przebywa na macierzyńskim. (Ilonsza, obstawiamy z Łukaszem, że chłopaki wysmarowali się na buzi sudocremem).
3. Zdjęcie z Łukaszem z wesela mojej kuzynki. Dziękuję Ci Olu za przypomnienie najpiękniejszego dnia w moim życiu - 7.09.2013. Są takie dni kiedy okazuje się, że niemożliwe nieistnieje. I wtedy uświadomił mi to test ciążowy. Tfu - 3 testy, bo oczywiście zawsze trzeba potwierdzić próbę kontrolną.
poniedziałek, 9 października 2017
9.10.2017
Port usunięty jednak wczoraj. Dr Jankes odwiedził mnie ok 22.
- Tak się zastanawiam, czy czekać do rana z usuwaniem tego portu. Bo coś się tam zaczyna hodować, więc na pewno port jest zakażony.
- Panie doktorze, biorąc pod uwagę, że ma Pan dobry humor, po wygranej Polski i fakt, że ja już z tym portem nie jestem zaprzyjaźniona, to możemy usuwać dzisiaj.
Szybka kąpiel super antyseptyczną gąbeczką, piękna niebieska kreacja i jedziemy w towarzystwie przemiłej pielęgniarki i sanitariusza na salę operacyjną. Z całego zabiegu najgorsze było leżenie na płasko i znieczulenie miejscowe. Nie wiem dlaczego zawsze się mnie przed tym pytają, czy miałam znieczulenie miejscowe u dentysty. A co to ma do rzeczy, mam zawsze, ale Pani Renia tylko raz wbija igłę, a nie 6. Jednak trzeba przyznać, że tu mają lepszy stuff, bo u dentysty trzeba czekać, a tu Cię od razu mogą skalpelować.
I te miłe pogawędki podczas zabiegów.
- To nie będzie długo trwało.
- Panie doktorze mam w końcu chwilę, żeby Panu podziękować za skierowanie mnie do doktor od żywienia. Uratował mi Pan życie.
- Nie Panią pierwszą i nie ostatnią. Ale pamiętam, pamiętam.
- To co, da się potem założyć nowy port?
- Da się, ale bym odradzał, jak Pani widzi łatwo może dojść do zakażenia.
Dodam tylko, że moja bakteryjka przyszła do mnie po operacji na oddziale chirurgii.
- Ale może założę Pani wkucie centralne, żeby Pani na chemię miała na razie. Bo widziałem, że chemia u Pani działa, jak przeglądałem wyniki.
No love.
Wojciech dziś zrobił Dziadziowi awanturkę. Miał do przedszkola zanieść dwa warzywa. Babcia Alicja w weekend kupiła piękną pietruszkę i por. Aż byłam z niej dumna. A Wojciech stwierdził, że nie weźmie tych warzyw, bo mu każą je zjeść i wymyślił, że zabierze pluszowe warzywa z Ikea.
A ogólnie to jestem na pododdziale oddziału chirurgii klinicznej. I jest tu inny personel. Lekarze Ci sami, ale pielęgniarki cudne. I jak na razie każda przemiła, fachowa i pomocna. Jestem skłonna je porównać do super ekipy z oddziału onkologii klinicznej. Można? Można.
Bakteryjka hoduje się dalej. Pewnie jej tam milutko na pożywce w laboratorium. Na razie dostaję antybiotyk o szerokim spektrum działania, ale Bakteryjka jest waleczna, bo atakuje gorączką. Cwaniara, by się chociaż przedstawiła.
A jak patrzę na tę zbiórkę i na Waszą aktywność na Facebooku, to się trochę obawiam, że za chwilę otworzycie lodówkę i też tam będę. A tak serio dziękuję za wszystkie słowa, które piszecie o mnie i do mnie. Cudne jest, że się do mnie odzywacie, że się nie boicie. Bo człowiek w chorobie, to ten sam człowiek. Może się czasem gorzej czuję, może nie odpisuję z prędkością błyskawicy, może nie odbieram telefonów, ale jestem. Niezmiennie ta sama.
piątek, 6 października 2017
8.10.2017
poniedziałek, 25 września 2017
27.09.2017
50 kg
wszelka produkcja samochodow zawieszona
Brak wpisów nie był zaplanowany.
W środę 20.09 wypuścili ze szpitala, ale trzeba było ustalić termin chemii (12.10), poczekać na wypis, jechać po jedzenie do poradni żywienia. Łukasz przeszedł szybkie szkolenie z odżywiania przez jejunostomię i obsługi pompy. Podpisał papierki, że zobowiązuje się do zwrotu pompy "jakby wie Pan... wszystkim musimy to powiedzieć", pobranie krwii do papierologii i heja w drogę. Droga przyjemna, przespana w całości. A potem już cudowne "mama, mama". Więc Wojtaliniemy zrobiliśmy do dziś mini wakacje od przedszkola i było bosko. A że telefony, wiadomości i facebook rozpraszają, a mój telefon postanowił się rozładować w czwartek rano, wcale nie pędziłam po ładowarkę. Telefon włączył Łukasz, ale tylko dlatego, że musiał sprawdzić numer.
I powiem jedno, cudownie jest się wyłączyć i spędzić bezcenny czas z najbliższymi. Tym bardziej, że Ci co wiedzą, jak się do Ciebie dobić i tak znajdą drogę, albo mają klucze od domu.
I Pognieciona, ja naprawdę Cię podziwiam, za to że się spełniasz, jestem z Ciebie niesamowicie dumna. Ale jednak coś mi sie wydaje, że wraz z utratą zasięgu, mam tu jakieś zakłócenia z przesyłam energii, chyba mój organizm się od Ciebie uzależnił.
Bo w piątek wieczorem się zaczęło. Wstrząs, drgawki, migotanie.
- Mamo dlaczego Ci tak mroźno?
- A mamie zaraz przejdzie.
- Dam Ci wody, woda Ci pomoże.
I gdy mój kochany mąż dzwonił po dziadków i po pogotowie, mój dzielny Wojtek poszedł po 1.5 litrową, nalał mi pół szklanki i uratował matkę. A potem usiadł i oglądał bajkę dalej. Dzieci są cudowne, jakby ktoś miał wątpliwości.
Karteka rekord, poniżej minuty u nas pod domem. I znajoma twarz w postaci najcudowniejszego ratownika medycznego. Potem pomoc doraźna (ratownicy nie mogą przepisać antybiotyków). Rano chirurg. Tu rozciął, tam przepłukał i jakoś leci. Gorączka niestety nie chciała odpuścić, wiec żarcia Łuki nie mógł podać. Pani doktor z poradni żywienia stwierdziła, że leki muszę mieć dożylne. I tu się zaczynają schody. Bo mamy weekend. Apteka nie zamówi, aż do poniedziałku.
Sobota wieczór kolejny wstrząs i już tym razem pojechałam karetką, kolor czerwony. Zrobili komplet badań. Myśli przyjemnych brak. A lekarze raczej nie lubią pacjentów onkologicznych. Bo nie wiedzą jak, nie wiedzą co. Dziękuję Szczepan, że przyjechałeś. Zawsze poprawiasz humor. Nawet jeśli leżę na izbie przyjęć o 3 w nocy, głodna, zmęczona i z gorączką. Cudowne jest to, że się nie zmieniłeś od liceum.
A w niedzielę wracałam do żywych. Gorączka spadła, wstrząsów nie było i po 2 dniowej przerwie można było podłączyć jedzenie. Ale to tylko dzięki temu, że dostałam antybiotyk i paracetamol dożylnie. Nie powiem jak zdobyliśmy te leki, żeby nikomu nie robić problemu, ale mogę z całą pewnością stwierdzić, że uratowało mi to życie. Dziękuję Cudowni Ludzie.
Wczoraj szwy zdjęte i postaram się powrócić do regularności we wpisach.
A na sam koniec chciałam tylko wspomnieć, że mam cudowną rodzinę, ale to chyba każdy zdążył się już zorientować. A moja teściowa, a tak naprawdę druga mama, postawiła mnie na nogi. Dostarczycielem jedzenia niezmiennie jest Łukasz. Niezdolna do samodzielnej egzystencji bez dwóch zdań. I od wczoraj zapisana do domowego hospicjum - oni nie mają problemu z ładowaniem leków dożylnie. Trzymajcie kciuki, żebyśmy nie musieli do nich dzwonić.
A tak na marginesie, telefon leży wyciszony. Nie bardzo mogę gadać, bo mnie trochę zatyka (łykam powietrze), jak powiem o dwa zdania za dużo.
wtorek, 19 września 2017
19.09.2017
Co u mnie?
Wczoraj wieczorem miałam ciężki spadek formy. Musiałam rozstrzygnąć sama ze sobą, czy ta operacja była potrzebna. Może trzeba było sobie darować. Po co ta jejunostomia? Nawet podejrzewałam Łukasza, że mi nie wszystko powiedział, w czym raczej ja jestem specjalistką.
I właśnie dlatego decyzję o ścieżce leczenia pacjent musi podejmować samodzielnie. Fajnie byłoby się na kimś wyżyć za niepotrzebny ból, za to że coś nie idzie po Twojej myśli, a przede wszystkim za niepotrzebną rozłąkę z dzieckiem. (Kasiu z Rościmina tę część wpisu popełniłam z myślą o Tobie i posłuchaj Niejasności Gaby Kulki).
Dodatkowo fakt, że leżysz na sali ze staruszką, która cholernie boi się operacji i zrobisz, co będziesz w Twojej mocy żeby pomóc jej się wyciszyć, łącznie z wysłuchiwaniem historii o wszystkim, ogladaniem M jak miłość i Barw szczęścia. Oraz porannym myciem i ubieraniem przed operacją, bo widzisz że absolutnie nie ogarnia rzeczywistości, czego nie udaje Ci się wytłumaczyć pielęgniarce.
Na szczęście zawsze można popłakać do poduszki. A jeszcze lepiej, jak Twój nastrój potrafią wyczuć Przyjaciele, po dwóch napisanych zdaniach.
A dziś rano nowa energia. Wypiłam całego nutridrinka, co mi się nigdy nie zdażyło. Odczytałam super SMSa od Filipa Chajzera (którego uwielbiam), dziękując w myślach Nowickiej, albo Łukaszowi, że wpadli na taki fajny pomysł, żeby kupić prepaid i poprawić mi w ten sposób humor. Był obchód, gdzie od profesora dowiedziałam się, że jutro do domu, że kontynuacja chemii i nic więcej.
I się tak wkurzyłam. Jak to? Nie będzie chemii w areozolu? Tak po prostu odsyłają mnie na zwykłą chemię (choć jest niezwykła, bo postawiła mnie na nogi). Nieeeeee. Tak być nie może. Zaraz przyjdzie mój waleczny mąż i tak tego nie zostawimy. Tylko poczekamy, aż profesor skończy operację. Trochę się uspokoiliśmy.
I powiedziałam o tym MMSie od Filipa Chajzera i pytam, czyja to sprawka. I że fajny pomysł. I wiecie co? To jest wiadomość od prawdziwego Filipa. Więc dla odmiany poryczałam się z uśmiechem na twarzy. Większość z Was wie, jak podziwiam akcje, które wymyśla i ile dobrego robi dla innych bezinteresownie. Tak, jak ta wiadomość.
I cudownie mieć męża, który Cię tak świetnie zna i robi wszystko, żeby wywołać uśmiech na Twojej twarzy.
I który odnajdzie profesora, ktoremu nie pozwoli się zbyt szybko spławić. I dowie się, że chemia w areozolu to takie samo obciążenie, jak operacja i musisz dojść do siebie i najpierw wybrać 2-3 cykle zwykłej chemii. I pójdzie z Tobą na oddział chemioterapii ustalić plan leczenia. I zadzwoni do poradni żywienia ustalić odbiór jedzenia. I pójdzie z Tobą na spacer w słońcu. I możecie się razem poprzytulać do brzozy. I rozmasuje Ci bolące plecy. I zrobi Ci kanapkę. I jest przy Tobie, choć tak samo tęskni za Waszym ukochanym synkiem.
Po prostu jest Twoją drugą połówką.
poniedziałek, 18 września 2017
18.09.2017 cz.2
Dobra poddaję się. Chyba mam na czole wypisane - opowiedz mi proszę o wszystkich najgorszych przypadkach chorób w swojej rodzinie. Jednak lepiej spać, jak ktoś nowy się wprowadza na salę, udawać zobojętniałą sucz lub leżeć w jękach i boleściach. Myślałam, że mam już doświadczenie, ale jednak do tak ekspresowej wymiany pacjentów na sali nie jestem przyzwyczajona. A to popołudnie może być naprawdę ciekawe - Pani z zanikami pamięci i zięciem myśliwym (będę teraz specjalistką od futrowania bażantów), marchwi (Pani zasiała pół ara), czosnku i ślimaków, które zjadają plony. Ciekawe, czy jak zacznę czytać książkę to opowieści się skończą, bo na razie jak szydełkuję, to nie wyglądam na zajętą. A żebym lepiej słyszała historie, to postanowiła stać nad moim łóżkiem.
Podczas oczekiwań na powrót profesora postanowił się mną trochę bardziej zainteresować lekarz prowadzący. I się dowiedziałam, że morfologia sobotnia fatalna (przypomnę, że 3 dni nie jadłam, pewnie straciłam trochę krwii i zaraz po operacji dostałam okres). Że trzeba mnie trochę odżywić (będzie trudno po odstawieniu żywienia pozajelitowego) i bym mogła wypić trochę tych nutridrinków, choć on by nigdy tego do ust nie wziął, bo ohydne (i tu sie w końcu zgadzamy). I że trzeba mnie skontaktować z jakąś poradnią ds. żywienia (sama się skontaktuję, bo od czerwca ratują mi życie żywieniem pozajelitowym). I to tyle.
Pani dr od żywienia na szczęście zna się na swojej pracy. Zadzwoniłam i powiedziała, że nie odstawi mi żywienia pozajelitowego, bo przez PEJ się nie odżywię. Tam możemy podawać jakieś małe dawki dla utrzymania sprawności jelit. Zorganizuje jedno i drugie, oraz pompę i wszystkie potrzebne preparaty. Kocham tę poradnię.
Nadążacie? Nie? Wcale się nie dziwię. Ja sobie wszystko zapisuje, żeby się nie pogubić.
Dodatkowo był dziś u mnie w odwiedzinach Dyrektor. Pogadaliśmy o szydełkowaniu, pośmialiśmy się i już mi lepiej.
- Panie Profesorze, co prawda nadal nic nie wiem, ale pielęgniarki się mnie dziś pytały kiedy wychodzę.
- A to zapewne tylko tak, kurtuazyjnie.
niedziela, 17 września 2017
18.09.2017
Wczoraj debiut jejunostomii (PEJ). Myślałam, że jedzenie będę sobie podawać w strzykawkach, ale nie z nią te numery. Zostaje przy kroplówkach. Poradnia żywienia będzie mi dostarczać specjalne preparaty do wlewów.
Wymogłam na lekarzu zmianę diety, więc ogólnie jem wszystko z kategorii lekkostrawne.
Mało piszę i rzadziej, bo weekendy to taki ogórkowy sezon w szpitalu. Siedzimy sobie, nic się nie dzieje, gadamy... - Maciej Stuhr, jakby ktoś nie kojarzył. Ale, żeby do końca było nudno to nie powiem. Wymienili Panią od tęczy na Panią, która powinna być operatorem telefonicznym. Takiej ilości rozmów i gadania o tym samym jeszcze nie słyszałam. Oczywiście w przerwach mówiła, że ją męczą te telefony, ale jak przez dłuższy czas (jakieś 10-15 min) nikt nie zadzwonił, przypominało jej się, że miała zadzwonić jeszcze tu i tam. Dodam, że Pani również przygłucha, więc oglądania TV odpadało i muzyka również.
I możecie mi zazdrościć, bo jadłam na obiad przepyszny, domowy rosołek, z ręcznie robionymi kluseczkami prosto ze Żnina. Ma się te znajomości. Dzięki Emilka.
I może ja się trochę nudziłam, ale Wojtek nie może narzekać na brak atrakcji. Koniki, sala zabaw, dzień z przyjacielem Jankiem. Jak dziecko ogarnięte, to matka spokojniejsza. Nawet czuję, że wszystko się szyciej goi. Jest moc, energia, endorfina... i już nie mogę się doczekać, kiedy wrócę i przytulę, mocno, mocno.
A i już po 11 dniach dostałam nutridrinka o smaku czekoladowym.
czwartek, 14 września 2017
16.09.2017
Od wczoraj wiem, że jednak mam jejunostomię, ale jeszcze nie wiem jak działa. Ogólnie mało wiem, bo profesor wraca we wtorek i wtedy, mam nadzieję otrzymać jakiekolwiek informacje. Choć mózgi nam buzują od szukania rozwiązań, na razie po omacku. Z tego, co wiem kwalifikuję się do podania chemii w areozolu - PIPAC.
Jedzenie pooperacyjne raczej niezjadliwe - ani nie smakuje, ani nie wygląda, choć jest ciepłe. 5 łyżek to dla mnie max. Ale na całe szczęście Ikea blisko, więc przepyszna pomidorowa pochłonięta - na trzy podejścia, co by nie zwariować ze szczęścia. A na kolacyjkę rosołek. Catering zapewnia niezawodny mąż i ciocia Kasia od Dżezi.
A piszę mało, bo dostaję wciąż morfinę, co wraz z uśmierzeniem bólu, układa mnie do snu.
I całe szczęście. Bo ostatnie 3 dni miałam nową sąsiadkę. Przemiła 83 - letnia staruszka. Cały czas towarzyszyła jej córka- pielęgniarka. I pomimo słuchawek i Korteza, chcąc nie chcąc poznałam z opowieści całą rodzinę (mówiła głośno, bo mamusia przygłucha), stan majątkowy i preferencje polityczne. I tak się zastanawiałam, czy bierze jakieś prochy. Bo aż do przesady rzygała tęczą.
14.09.2017
Sialala, sialala żołądek każdy z nas ma. Mam i ja.
Mam też gastrostomię.
I mam też przerzuty do otrzewnej i jakieś zmiany na jelicie. I w planach kontynuację chemii (bo działa).
No cóż nie można mieć wszystkiego. Tak, jak nie można mieć otwartego okna na sali szpitalnej, bo położą Wam Panią, która nie lubi (choć mam to aktualnie w poważaniu i okno zostało właśnie otworzone). Oraz nie można uzyskać infomacji, co z Wami od lekarza, bo nie ma Waszego lekarza. A że profesor będzie dopiero we wtorek, to uzyskaliśmy informacje lakoniczne z podsumowaniem, że nie wygląda to (czyli moje wnętrze) dobrze.
A jak przyjmuje się takie informacje? Ciężko. Chyba nikt nie lubi, jak nie idzie zgodnie z planem. A płacz oczyszcza, choć nie do końca polecam z 20 centymetrowymi szwami na brzuchu.
Śmiechu też nie.
Dziś wszystko przetestowane, bo w dobrym towarzystwie, to nawet w takich chwilach można się pośmiać.
A jak człowiek usiądzie na łóżku i umyje zęby to nawet boli mniej.
wtorek, 12 września 2017
12.09.2017
51.2 kg
dożywianie
Na niektórych parapetach w szpitalu są zamontowane takie szpikulce, które zapewne slużą do odganiania gołębi. Stosunek do gołębi mam niespecjalny. Ale po obejrzeniu filmu "Pręgi" z Michałem Żebrowskim mam jeszcze bardziej niespecjalny stosunek do tych szpikulcy. I było mi niezwykle przykro, gdy zobaczyłam w sobotę gołębia siedzącego na tym parapecie. Pomyślałam, że jak nic się nadział. Kolejnego dnia w niedalekiej odległości od okna, na tym samym parapecie usiadł drugi gołąb, nie robiąc sobie krzywdy. Gołębie są jakie są, ale najwidoczniej nie zostawiają towarzyszy w niedoli.
A dziś czekając na korytarzu zmusiłam się, żeby spojrzeć w jakim stanie jest ten gołąb. A był w bardzo dobrym. I w dodatku karmił pisklaki. Nie wszystko jest takie, jak nam się może wydawać na pierwszy, drugi lub trzeci rzut oka. A ten gołąb poprawił mi humor - z bardzo dobrego na świetny. Chwilę wcześniej dowiedziałam się, że będę jutro operowana jako pierwsza.
Rozmowa pomiędzy pielęgniarkami.
- Madzia, Pan profesor pytał się jak masz na imię, bo wołał Dorotka i się nie odwróciłaś.
- Wie Pani, ale coś w tym jest, bo mój profesor od matematyki przez 3 lata mówił do mnie Dorotka. Aż w końcu się poddałam i przestałam go poprawiać.
- A co nie podoba się Pani imię Dorotka?
- Tak mi się zawsze kojarzyło Dorotka-sierotka.
Chwila ciszy.
- Ale Pani mam nadzieję nie ma na imię Dorotka.
Śmiech pielęgniarki. Mój wzrok na plakietkę.
- Jolanta. Mogłam sprawdzić zanim to wyznanie ze mnie wpłynęło.
Pośmiałyśmy się. Pani Jola pobrała krew. Z portu. I włączył się Pan profesor, który akurat był przy dyżurce.
- A Pani jutro do operacji?
- Tak.
- Aż będzie miło operować taką pogodną dziewczynę.
- A dziękuję, mi też będzie bardzo miło.
- A jak to u Pani było?
Szybko nakreśliłam historię 4 skorupiaków, którzy nie byli spowinowaceni.
- Ale jestem po rekonstrukcji.
- Bardzo udanej (słowa Pani Joli i niekończące się brawa ode mnie dla prof. Zadrożnego).
- A to sobie jutro obejrzę.
- A bardzo proszę.
- A dzieci Pani ma?
- Mam synka.
- O to super. Jaka dzielna dziewczyna.
Taaaak, jestem dzielna.
Kąpiel słoneczna uskuteczniona. Przytulanie do brzozy odhaczone. A z takimi życzeniami powodzenia i tą energią może być tylko dobrze.
I dziś cały dzień myśląc o Was, słucham piosenki Zwyczajne cuda zespołu Sorry Boys.
poniedziałek, 11 września 2017
11.09.2017
I nie wiedzieć czemu akurat dziś, ale przypomniała mi się ta piosenka, a w szczególności słowa:
"13 - nawet w grudniu jest wiosna, 13 - każda droga jest prosta" i Pan Sylwester z gitarą i te lekcje muzyki.
Mógłby to być dodatkowo piątek, ale nic straconego. Pierwsza miesięcznica wypada w piątek. I zamierzam ją świętować wielokrotnie. I nie skończę na 96, jak niektórzy zapowiadają. Choć też jestem niska, złośliwa i terroryzuje ludzi.
I stresik powoli się rodzi. I chcialabym, oj jak bardzo bym chciała, żeby mnie otworzyli i stwierdzili - to będzie prosta robota, dziewczyna wyjdzie z tego obronną ręką. I nie chce słyszeć żadnego "ja pierdole".
- Dopiero na sali operacyjnej.
- A kiedy mam przypomnieć o moich uczuleniach na leki i niskim ciśnieniu?
- No jak Pani będzie na sali operacyjnej.
Ciekawe. Przed, czy po tym jak mi podadzą głupiego jasia?
- No cześć, co tam?
- Yyyyy
- No halo, mamo.
- Odebrałaś. Myślałam, że nie odbierzesz.
.....
- Wczoraj się zastanawialiśmy, czy nie robisz nam psikusa i czy przypadkiem nie będziesz operowana dzisiaj.
- Genialne są te Twoje twórczości.
- Serio? To piszę dalej.
- Kurwa, czy miałabym Cię oszukiwać, tylko dlatego, że masz nowotwór?
I tu należy się chwila wyjaśnienia.
Czasem masz to szczęście, że spotkasz kogoś, kogo możesz nazwać Przyjacielem. Czasem masz jeszcze większe szczęście, bo spotykasz Tą osobę, jeszcze w szkole podstawowej. A czasem masz niewyobrażalne szczęście, bo Ta osoba jest z Tobą na dobre i na złe. Wasza przyjaźń nie przemija i rozumiecie się bez słów, jak stare dobre małżeństwo. A jeszcze lepiej jeśli i Ty i Przyjaciel macie swoje drugie połowy i nadal nic się między Wami nie zmienia, a dodatkowo zyskujesz kolejne osoby do kochania. I możesz patrzeć, jak Wasze dzieci się razem bawią.
I nigdy nie zapomnę, jak myłaś mi głowę po pierwszej mastektomii, pomiędzy obżeraniem się krokietami Mamy Alicji.
I niewyobrażalnie się cieszę, że NIE wszystko Ci się w życiu udaje moja "najdłuższa" Przyjaciółko.
niedziela, 10 września 2017
10.09.2017
Czasem nie ma czasu na wpis. Nawet w szpitalu.
A powodów może być wiele. Mój jest błahy. Gocha poleciła książkę, a ja pochłaniam.
Wybrana - Naomi Novik
sobota, 9 września 2017
9.09.2017
I wcale się nie zapowiadało, że to będzie taki spoko dzień.
- I co teraz?
- No nic Pani nie będzie.
- Nie do końca jestem tego pewna. Byliśmy uczeni, że w wężyku od igły zawsze musi się znajdować sól, a nie powietrze.
- Proszę Pani zapewniam, że to powietrze nie wleci dalej. Potem, jak będą podłączać kroplówkę, zmienią Pani igłę.
- Przyznam, że ta sytuacja mnie trochę niepokoi. Wolałabym, żeby to przepłukać, port może się zapchać od tego żywienia.
- Od 30 lat pracuję z igłami Hubera ( nie wiem, czy od tak dawna są stosowane) i na pewno nic się nie stanie. Nie mam teraz czasu zmieniać Pani igły, bo skończyła się moja zmiana i poza tym wyjeżdżam i nie mogę zostać dłużej.
- Może mi Pan przypomnieć, jak się nazywa ten zespół, co odpowiada za częste zachorowania na nowotwory. Ten na A.
- Zespół lifraumeni. Na A.
Ach te dziury...
Więc przede mną badania genetyczne, oby negatywne, bo inaczej będę badać Wojtka. U mnie pozytywny wynik, daje mu 50 % na dziedziczenie. I to jest do dupy. Nie chcę, żeby ktokolwiek musiał przez to przechodzić, a tym bardziej moje dziecko.
- Zobacz Wojtusiu tu jest sala, w której leżę. A to jedna Pani, a to druga (naprawdę spoko babki).
- Dzień dobry (wspomagane przez Tatę).
- A tu jest torebka, którą robię dla Hani na urodziny.
- A Hania da mi tort?
Najwyżej będę brać olej do końca życia, co sprawia wszystkim tyle radości.
piątek, 8 września 2017
8.09.2017
Trochę mnie wkurzyła, ale uczę się.
środa, 6 września 2017
7.09.2017
kogel mogel 1
->0.15g / 00:00
produkcja <0 samochodów, ale wczoraj to chyba 1500, 2900
- Tak Wojtusiu, ale zaraz go nie będzie.
- A to przeze mnie?
- Ale co przez Ciebie?
- No masz tego raka, bo się ze mną bawiłaś?
- Wojtusiu nigdy tak nie myśl, mama ma taki organizm, po prostu przyszedł, ale jak już wrócę to bez raka.
- A mogę się przytulić do świnki?
Niby wszystko super, ale organizm wie swoje.
Już nie hojrakuje, zamówiłam taksówkę z dworca, skończyło się szalone podróżowanie bydgoską komunikacją miejską. I pierwszy raz się zdarzyło, że taksówkarz przy rachunku powyżej 10 zł, wziął tylko 10zł i kazał mi za resztę wypić dobrą kawkę.
Skorupiak przygotowując się do zimowania, chce się chyba pożegnać, dając znać o sobie bólowo i żywieniowo, ale nie ze mną te numery (dzięki za podwyższony próg bólu).
Olej odstawiony, co by na narkozę nie wpłynął, choć nie biorę i mam problem z zasypianiem, jednak uzależnienie to uzależnienie.
Jedno jest pewne, ktoś nade mną czuwa.
Usłyszałam również "dzięki Boże", gdy wspomniałam, że nie było możliwości założenia gastrostomii i że mój żołądek wypchnął sondę dojelitową. a także "szacun", że pobraliśmy krew pępowinową.
Myślałam, że się będę nudzić do operacji w poniedziałek, ale okazuje się, że trzeba mnie jeszcze utłuczyć (Łukasza, mój najcudowniejszy mężu, miałeś rację), więc od jutra żarcie pozajelitowe i prawdopodobnie przesunięcie resekcji na przyszły poniedziałek.
- Coraz mniej, ale jem.
- Proszę próbować, jak najwięcej.
- Ok.
- A pije Pani?
- Mało, ale wciskam herbatkę itd.
- Myślałem o nutridrinkach
- Bleeeee, ale wypiję, proszę przepisać.
- A jakie smaki Pani preferuje?
- Czekolada, naturalny...
Pielęgniarka przyniosła 2 - truskawkowe...
wtorek, 5 września 2017
5.09.2017
kogel mogel 1
->0.15g / 00:00
produkcja <10 samochodów
sobota, 2 września 2017
2.09.2017
kogel mogel 1
->0.15g / 00:00
produkcja <10 samochodów
Dzieciom w podróży się trochę nudzi i nie tylko dzieciom. W dwie strony wydziergałam brakujące elementy do ukończenia dywanu, a Wojciech z niesłabnącym zainteresowaniem oglądał minionki, po raz niewiemktóry.
piątek, 1 września 2017
1.09.2017
kogel mogel 1
->0.15g / 00:00
produkcja <10 samochodów
- W porządku można się ubierać.
- Czyli będę żyć ?
- Aż do samej śmierci.
czwartek, 31 sierpnia 2017
31.08
-> 0.15 / 22:20
4:40 wszystko dograne, jadę
5:20 pojechałam
5:43 spóźni się
6:00 opóźnienie się wydłuża
Internety mówią, że opóźnienie 80 min
6:15 wróciłam
- Co tu robisz?
- Jest opóźnienie 80 minut, więc albo pojadę jutro pociągiem albo dziś autem, bo tak to nie zdążą pobrać mi krwi.
- Czujesz się na siłach, wczoraj brałaś olej.
- No, ale zaczęłam o 21, więc już spoko.
- No dobrze, ale musisz zatankować.
- Ale, jak to?
- No normalnie.
Nagle tankowanie okazało się dla mnie przeszkodą nie do pokonania. Zapomniałam, gdzie są stacje benzynowe.
- Dobra to pojadę jutro.
6:20 podobno już spałam
niedziela, 27 sierpnia 2017
27.08.2017
sadzone 1
kogel mogel 1
->0.15g / 00:00
produkcja <10 samochodów
- Twoja kostka, masz rację jest bardzo podobna.
piątek, 25 sierpnia 2017
czwartek, 24 sierpnia 2017
24.08.2017
sadzone 1
kogel mogel 1
->0.13g / 00:00
produkcja <10 samochodów
- No pewnie, że lubię.
A mógł zostać pielęgniarzem.
Też byś się bał Wojtusiu, gdyby Ci kiedyś kot przyniósł pół żywego gołębia do domu, gdzie jesteś z niespełna pół rocznym dzieckiem i szalonym labradorem.
- No, bardzo się przestraszyłam.
środa, 23 sierpnia 2017
23.08.2017
na miękko 1
kotlet 1
kogel mogel 1
->0.13g / 23:00
Razem zestarzejmy się, Karolina Kozak
Chciałabym zostać bardzooooo długo i robię wszystko, żeby dostać te dodatkowe 4 tys. do emerytury (dla niewtajemniczonych takie rzeczy tylko po ukończeniu 100 lat).
Nawet nie myślałam, że kiedyś będę się z Kimś (nie wliczając Kimsia) tak dogadywać.
Akceptować te wszystkie dziwactwa, z pedantycznym sprzątaniem na czele (choć czasem z tym przeginasz).
Jesteś dla mnie niesamowitym Przyjacielem.
21.08.2017
sadzone 2
kotlet 1
kogel mogel 1
->0.13g / 23:20
- Mam.
- A kiedy nie będziesz miała?
- Jak mi zrobią operację.
- I co doktor powie, jak go zobaczy.
- Idź sobie idź, wyrzucimy Cię do śmieci.
- A może, a może na plażę? Raki lubią plażę.
- Już Ci włączam.
- Ciocia Kasia od Dżezi Ci pożyczyła?
- Tak.
- Ale ciocia Kasia też będzie miała?
- Tak.
....
- Ja chcę zimę, dlaczego w ogóle nie ma śniegu.
- No kiedy to uszyjesz?
- Wojtusiu jeszcze chwilę, myślisz że to tak szybko?
- Tak, że to takie hop siup? No co Ty.
niedziela, 20 sierpnia 2017
20.08.2017
na miękko 1
kotlet 1
kogel mogel 1
->0.13g / 00:20
- Mnie też.
- Nie mam sił.
- Ja też, może mnie weźmiesz na rączki?
Zatrzymał się przede mną, objął nogi, stanął na palcach i westchnął.
- Widzisz, jesteś za stara, nie mogę Cię nosić.
- Chyba za ciężka?
- ......
- Ukrzyżowują.
- A dlaczego?
- Bo wydali na niego wyrok. Chodź zobaczymy, co się dzieje przy innej stacji.
- Stacji?
- To droga krzyżowa i są stacje, gdzie się zatrzymują ludzie i się modlą.
- A tu?
- Tu zdejmują Pana Jezusa z krzyża.
- A dlaczego?
- Żeby złożyć go do grobu, jak ktoś umiera to się wkłada go do grobu.
- A dlaczego?
- Żeby go robaki nie zjadły.
- Tak jak ważkę, bo ją jadły mrówki?
- Dzień dobry (pewnie dzwoni przełożyć operację)
- Ma Pani wyznaczony termin przyjęcia do szpitala na 13.09
- Tak (jak nic przełożą)
- Otrzymaliśmy preparaty wysoko białkowe i wybraliśmy kilka osób, którym się one bardzo przydadzą, jako przygotowanie do zabiegu i jedną z tych osób jest Pani...
sobota, 19 sierpnia 2017
19.08.2017
jajecznica 2
kogel mogel 1
kotlecik 2
-> kropelka /12:00, 14:00
-> 10mg /23:00
Czuję każdy centymetr ciała.
Normalnie, jakbym się zwlekła z łóżka o 12:30 to miałabym poczucie straconego czasu, a dziś?
Dziś czerpałam przyjemność z wylegiwania.
- Mamo wstań.
- Za chwilkę Wojtusiu.
- Mamo kroplówka Ci się skończyła.
nawet salto zrobiła. I pięknie pokazała Bayerowi "czujnik położenia wału się rozwalił".
piątek, 18 sierpnia 2017
17.08.2017
kogel mogel 1
na miękko 2
- Mogę kłuć swoją żonę kilka razy w tygodniu bez żadnych konsekwencji.
-> 15 mg / 23:30
- Bo jestem głodna.
- Żeby pokonać tego raka?
I jedna myśl - kto mi odłączy kroplówkę?
Półprzytomniak zatwierdził rano wybór preparatów do przepłukania portu. Jest ryzyko, jest zabawa, ale skoro piszę to chyba nie poszło mi najgorzej. Obudziło się o 11:30 i zapragnęło jedzenia. Biegam, podaję, wymieniam.
- Ej jak chciałeś żebym poprzynosiła Ci jedzenie i picie do łóżka to trzeba było powiedzieć, a nie straszyć po nocy.
wtorek, 15 sierpnia 2017
16.08.2017
twarde 2
kogel mogel 1
kotleciki 3
51,5 kg
dożywianie
10 mg / 22:30
-> 10 mg /00:00
produkcja < 10 samochodów
Helikopterek i ciężkie powieki.
- Daj mi proszę czekoladę gorzką i pepsi i olej.
szuka...
- Na tej środkowej półce.
szuka...
- Nie, za chrupkami, bo przecież na środkową nie dosięgam.
szuka...
- Jest tam na pewno, przecież byś nie zjadł, nie lubisz gorzkiej czekolady.
szuka...
- No weź, taka Wedla.
szuka...
- A może nie była gorzka.
przestaje szukać...
- Była mleczna i zjadłem.
- No nie to daj mi olej, kanapkę z pomidorkiem i pepsi.
Rozmowy o smutności
- Kiedy jesteś smutny?
- Kiedy nie mogę kupić lubi misia.
- A tu chłopczyk jest smutny, bo jego piesek umarł.
- Był chory?
- Chory albo stary.
- Tak?
- Tak, tak jak Ci opowiadałam, mój tata, twój dziadek, był chory, nie chodził do lekarza i umarł.
- A Ty nie umrzesz?
- Kiedyś umrę i mnie nie będzie.
- A teraz?
- Teraz nie, bo chodzę do lekarza i biorę leki.
- Ale może tak być, że zostaniesz tylko z tatą i nie będzie mamusi, wtedy będziesz z tatą i musisz się go słuchać i być grzeczny.
- Dobrze.
Warszawa W. P. Misja Oliwer. Pseudonim Kujawski
Zgnij mnie mamooo ... (na tym leżaku)
blog start
ROK
AUTOCHARAKTERYSTYKA Nazywam się Magdalena Krawczyk. Jestem czternastolatką i ...
-
6 jajek twarde 2 kogel mogel 1 kotleciki 3 51,5 kg dożywianie 10 mg / 22:30 -> 10 mg /00:00 produkcja < 10 samochodów H...
-
Budzę się noc tuż po 12 , dobrze że nie jestem sam , czuję się wypoczęty . Laurka jakby coś wyczuła budzi się chwile po mnie , czuje że co...