piątek, 29 grudnia 2017

A porozmawiać...

Już po świetach , po trudnych rozmowowach dających nadzieje że następne bedą lepsze . Przyjaciele jesteście. Kasia i Mateusz dziękuje. Przeżyłem tak trudny czas , popłakałem , pośmiałem, cisnienie 140 na 200 chyba rekord . Opowieść wigilijna była napisana dla wszystkich co są dla mnie ważni . Zamysł był by wyjasnić nieporozumienia i rozmawialiśmy , w emocjach , chwilami w złości , przepraszam Olu i Bartku ale było to potrzebne , nie byĺa to wymarzona forma komunikacji ale była . Wierzę że bedzie dobrze
Oglądamy z Wojtkiem zdjęcia i mówi cześć Mamo uśmiecha się i pyta czy mama może mieć maskę wiesz tato taką do pływania , tak może, a to mama lubiła jeździć autem to może będzie jezdzić po niebie wyścigówką . Pewnie jeździsz...  Ból podobno minie trzeba tylko czasu hmm , czekam ...

niedziela, 24 grudnia 2017

JEST MOC

Pojawiłaś się w myśli nagle jak lśnienie ,jak znak od boga , tak niewyobrażalnej ciężkiej chwili , ale historia była pełna , prawdziwa, . Opowiadam o tobie Mateuszowi i Kasi a oni nagle przypominają mi sen , jego sen który opowiadali we wrześniu i  słowa Magdy ,, Pewnie tak będzie,, . W natłoku myśli ,emocji, zdarzeń zapominam o opowieści . Tak ja ciebie wybrałem albo ktoś mi podszeptał do ucha twoje imię , może wasze nie wypowiedziane myśli .Zbudowany jestem z emocji , miłość mnie buduje , pozwala myśleć o przyszłości , pozwala mi tworzyć . Miłość ratuje mnie od obłędu , bólu którego nie mogę zwalczyć niczym innym tylko miłością . Spytałaś czy pokocham tak kogoś  jak Magdę , odpowiedziałem że skłamałbym jeśli powiedziałbym że tak . Tak bo nasze uczucie jest inne , ty jesteś inna i ja się zmieniłem . Inna miłość nie znaczy gorsza ona po prostu jest inna . I tak to Ona daje mi MOC  i szczęście

Opowieść wigilijna ps.

Informacyjnie dla wszystkich najbliszych i przyjaciół . Wojtek i ja nie jesteśmy miejcem do odwiedzenia po drodze na 20 minut, drugim dniem świąt , poczekajką . Wojtuś  nie jest szczeniaczkiem żeby go podrzucać do cioć by poczuły się potrzebne . Więc jak macie się pojawiać na chwilę to nie pojawiajcie się wcale .

sobota, 23 grudnia 2017

opowieść wigilijna

24 grudnia  zawsze czekałem na ten dzień z nie cierpliwością , a  tym razem chciałbym żeby go nie było, ten jeden raz przespać wigilie . Czas jednak biegnie . Wojtek dostaje całą masę prezentów ale moi drodzy to nie prezenty są ważne . Ważny jest CZAS którego nie da się nadrobić , do produkować  ani kupić .PRZYJACIELE niestety niczego się nie nauczyliście pędzicie , gonicie króliczka , nie umiecie się cieszyć chwilą ,zawsze jest coś nie tak za słodkie za kwaśne przez co sami robicie się mdli. Święta to jednak przede wszystkim  rodzina . I tu napiszę o Alicji , mamo musisz wiedzieć że zawsze będziesz bliska , nie zawsze się zgadzamy ale mnie rozumiesz i mi wierzysz , ufasz , choć to co mówiłem z ściśniętym gardłem nie było takie proste do zrozumienia. A ty zrozumiałaś i uwierzyłaś a to dla mnie bardzo ważne . Pamiętaj jesteś super Babią dla Wojtka , oddajesz mu to co masz najcenniejsze CZAS. Niestety nie wszyscy .Czytam często ostatni wpis , rozumiem  coraz więcej z każdym dniem widzę że to było pożegnanie i ostatnie wskazówki , ostatnia wola . Bracie i Oleńko mam do was wielki żal  za ostatnie kilka lat jak traktowaliście święta a przez to nas. I rzeczywiście nie nadrobimy straconego czasu , chwil , nie mamy czym wypełnić wspomnień , no cóż będziecie z tym żyli. Myślałem , Bartuś że chociaż z racji wykonywanego zawodu ,ostatnia wola zmarłego , twojej siostry będzie dla ciebie drogowskazem , niestety nie jest . Nie rozumiem was , nie będę udawał że jest dobrze . ,,proszę wspierajcie mamę tak mocno, jak możecie,, . Czy wspieracie ? nie będąc na wigilij na tej tak dla nas wszystkich trudnej bo pierwszej bez MAGDY ,MAMY , CÓRKI , bez mojej miłości i kawałka serca .

czwartek, 14 grudnia 2017

Przedstawienie

Dzisiaj było pierwsze przedstawienie w przedszkolu. Mrozik wyszedł na scenę jako pierwszy. Dumny jaki jestem z Ciebie dumny Wojtku. Magdalena byłaś tam czułem nie mogłaś powiedzieć żebym przestał się  wygłupiać ale czułem że patrzysz.  Mrozik nie chciał  za nic uczyć się kwestii. Do lasu nocą  zima przybyła , puszystym sniegiem wszystko okryła. Zatykał uszy i nie , i co mu zrobisz. Sposób  na wyglupki pomógł.  Dooo laaasuu nooocąą !!! Krzyk . Mrozik powtarza . Ucieszyłem się jak Premier Marcinkiewicz.  Jest jest jest. A przedstawie super , panie przejęte tylko te białe rajstopki , no nie marna stylùwa. Pośmialiśmy się z ciocio Kasiom i Mamą . Kolejna historia która pewnie jakbyś była to by mi umknęłaa a tak oprócz niewątpliwie wysokich walorów estetycznych których dostarczył mi występ  małych skrzatów , to jeszcze dowiedziałem się  że rodzice komunikują się  pewnie w zamkniętej grupie na messenger ale kto tam pomyślał żeby mnie dodać a wogóle ,,urocza,,pani siedząca przedemną dodała że trzeba czytać wywieszane informacje na tablicy , no chyba  że ktoś ma problemy czytaniem ze zrozumieniem. Odpowiedziałem  że  ma razie jestem na etapie składania  sylab , więc  ze zrozumieniem słabo. Uwielbiam te wszystkie zaangażowane Matki które żyją od apelu do przedstawienia i dlaczego ich dziecko ma taką małą rolę  przecież mogło by jebnąć godziny  monodram w wieku 4 lat . Wojtek był Mrozikiem i nawet  jak kiedyś  nie będzie  miał  kwestii  to i tak będzie najcudowniejszym chłopcem, bo jest mój.

środa, 6 grudnia 2017

Przyszedł smutek

Pojawia się smutek, odeszły już żal i złość. Smutek pojawia się niespodziewanie, przy zwykłych czynnościach. Pakowanie na wakacje , patrzysz się  ze zdjęcia z miną ,,co możesz spakować się  sam i Wojtka, no nie wiarygodne,,. Smutek  kiedy  zostaję sam z Wojtalinim i czytamy książkę  i nie możesz mnie  wymienić gdy już zasycha mi gardło, kiedy niechce jeść, ubrać się, kąpać i wchodzi w dyskusję ze mną, nie staniesz za mną i nie powiesz slyszysz co tata mówi szybciutko... Smutek nie jest pustką, smutek jest smutkiem. 

sobota, 2 grudnia 2017

Szczęście

Czasami szukamy szczęścia całe życie ,nie wiem czy nie umiemy być szczęśliwi ,czy nie widzimy szczęścia które nas otacza,czy po prostu zawsze mamy w życiu lekko z górki i omijają nas doły i wielkie góry. Mnie spotkało szczęście, trafiłem na Magdalene i zmieniło się moje życie , ja się zmieniłem. Nasza wspólna podróż byla pełna szczytów i nagłych spadków. To była piękna podróż , pełna pasji, miłości, namiętności. W telefonie Magda jest wpisana,,PIĘKNA,, bo dla mnie była najpiekniejsza.                       Wiem i czuję że to szczęście się  nie skończyło 3 listopada Co mogę zrobić ze swoim,  Wojtka  życiem . Usłyszałem radę , co trzeba  zrobić by wychować szczęśliwe dziecko, samemu być szczesliwym. Bo żaden nieszczęśliwy rodzic nie wychowa szczęśliwego dziecka   ,  bo sumie jak . Wymyśliłem sobie szczęście... I JEST...

poniedziałek, 27 listopada 2017

Syn

Hej Wojtek piszę  z nadzieją ze to kiedyś pokaże ci  drogę . Miało cię nie być, wiele razy twoja mama słyszała , dziecko? Pani się cieszy życiem  , dzieci raczej nie będzie Pani miała z pani historią . A jednak udało się bez długotrwałych terapii , zupełnie naturalnie . Doktor W . prowadzi  ciążę  fantastycznie . Szkola rodzenia zaliczona , oczywiscie bez zajęć  z karmienia , wychodzimy w trakcie.  Najlepszy czas mam dużo czasu żeby pobyć razem w trójkę ty rosniesz . Badania wszystko normalnie  , patrzę  na Magdę , ona fruwa . Rodzisz sie przez cesarkę w niedzielę 27 kwietnia ... bosko . Po kilku dniach w domu i strach czy damy radę, dajemy!!! Chcemy wszystko sami robić tak długo czekaliśmy.  Teraz  jesteśmy  we dwoje, Wojtek  i Łukasz.  Rozmawiałem  z tobą kilka dni przed odejsciem mamy. Mosir, zimno, spacer z bjork.  Zbieram się  w sobie i  mówię  . Wojtuś wiesz że  mama jest bardzo chora . Wiem . Może zdarzyć  się  że  nie zobaczysz już mamy, lekarze nie znaleźli lekarstwa i żadne kroplowki nie pomagają. Tato nie mów tak nie żartuj tak nigdy słyszysz.  Ja słyszę ale głowa  jakby odbiła sie od betonowej płyty i serce zmiazdzone.  Boże on ma wiecej wiary niż  ja.  Buduje nową  rzeczywistość . Opowiadam że  JA niedługo wrócę  z Bydgoszczy i będę juz zawsze przy nim , że będziemy robić wszystko we dwoje i będziemy śie bawić, jeździć  na rowerach. Tato tato i może pojedziemy w góry.  W góry  dobrze we dwoje , ok . Tak ty i ja bo mama  jest jeszcze słaba  odpocznie sobie i nie miała by sily chodzić. Dobrze Wojtuś. Rozmowa  z tobą  w tamtym czasie to najpiękniejsze chwilę  jakie  były mi dane . Dałeś mi tyle siły w sam raz by to wszystko przeżyć dla ciebie. 

Anioł

Podchodzę do dyżurki pielęgniarek. Mówię  ze żona ma bardzo wysoki puls on się utrzymuje od kilku dni, męczy się , może jakaś konsultacja z kardiologiem . Walczę o ciebie, myślę nie daje rady  z systemem  , lekarzami  . Pojawia się  Bożena.  Ona przenosi Magdę  do izolatki  . Ona jest podpowiada , rozmawia . Wchodzę a wy gadacie jak kumpele , żartujesz, uśmiech  nie schodzi  z twarzy , jak bożenka jest na dyżurze,   Jak pojawiam się na oddziale rano i jest anioł  wiem że będzie dobrze. Przyjazń zrodziła się w kilkanaście godzin to było cudowne na was patrzeć i odzyskałem nadzieję że  są  ludzie  szlachetni i bezinteresowni , a może to Bóg cię przysłał. Kiedy Magda odeszła ? Jak byłaś  , ufała ci do końca  . Powiedziała chcę już  spać, powiedz Bożence niech mi coś  da na spanie już jestem zmęczona... Dałaś  i byłaś  do końca. Nie umiem wyrazić jak jestem ci wdzięczny  za ciebie.  Mam dług wobec  ciebie i piszę  publicznie  jak tylko będziesz potrzebowała pomocy to pamiętaj o mnie. 

sobota, 25 listopada 2017

Odpocząć teraz

Wyjechać jak najszybciej.  Gdzie ? Rozmowa z Alicją aucie, droga  powrotna. Gdziekolwiek , gdzie jest ciepło, słońce. I jest idealnie. Lanzarote wczesna wiosna,cisza, spokój, czas by pomyśleć. Dzwonię  z biura podróży. Kasia bierz urlop od wtorku lecimy rano. Dobrze lecimy. Do kiedy? Do następnego wtorku . Ok . Ok. Dziękuję ciocio Kasiu, przyjacielu, przyjechałaś po operacji Magdy żeby mnie wesprzeć, wymyślić drogę.  Byłaś też w Czwartek, ciężki dzień, ciężka podróż. Przyjaciel  wie kiedy i co mówić albo nie mówić, słuchać, nie osądzać. Jesteś dla Wojtka kimś wyjatkowym i on obdarzył cię zaufaniem, ale nic za darmo , wypracowałaś wszystko, podobnie jak dziadzio zdzisio.  A teraz kąpiemy się w oceanie. Wojtek je za dwóch co akurat cieszy.  Chillout, nigdzie nie gnamy,nic nie musimy. Wakacje z Kasią zawsze takie są, leżymy to leżymy, idziemy to idziemy.  ,, siedzimy, gadamy nic się nie dzieje, DOBRZE JEST.

środa, 22 listopada 2017

Organizuje się

Kilka godzin , dni zastępuje ciebie . Nie wiem  czy ja zawsze byłem  silny, czy będąc  z tobą  się  tego nauczyłem.  Wszystkich trzymam, rozmawiam , tłumacze.  Zaznaczam że  będzie  tak jak chce albo nie będzie. Jak można połączyć uczucie niewyobrażalnej straty i smutku, z siłą i pewnością jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem. To zapewne twoja sprawka, gdzieś dodajesz mi sił i stoję wyprostowany. Codzienne rozmowy z Wojtkiem to jest dopiero doświadczenie i wysiłek intelektualny. Odpowiedzi na pytania 3,5 latka wyczerpują ale udzielam ich, przytulam,czasem placzemy. Kilka dni  przed twoją śmiercią ,wiedziałem że  nie wygrasz , zacząłem układać  tą historie w głowie. Pomyślicie że  to straszne, jak on mógł, przecież walczyła dla niego. No tak ale to była reakcja obronna i nie miałem  na nią wpływu.  Myśli płynęły a w nich Magdy już nie było. Niestety dla moich najbliższych jest to wyjątkowy ciężar , nie są przygotowani i pogodzeni . Mama i Tata opiekowali się Wojtekiem z nadzieją że Magda wróci. Więc  wspieram was jak mogę, i będę wdzięczny do końca życia  że  byliście z nami.  Wiem ze kochacie Magdę jak córkę. Niech wszyscy wiedzą że  zachowanie moich rodziców było naturalne i niczym wymuszone, oni porostu tacy są, dobrzy ludzie.  Pytacie mnie czesto jak sobie radzę.  Ja sobie radzę najlepiej jak umiem ,nie sile się na uśmiechy porostu się usmiecham. Czasem odnoszę wrażenie że  żałoba w Polsce wyglądać powinna tak :                   Zaczynam pić, nie pracuje , uberam się  w worek pokutny i biczuje się każdego 3 miesiąca przez najbliższe 10 lat. Tak się nie stanie . Zamierzam żyć i być szczęśliwy , ułożyć życie, znaleź miłość . OSTRZEGAM jeśli ktoś  nie będzie tego akceptował albo nie daj  Boże będzie wywierał wpływ na moje życie, spotka się  z gniewem a mam go dość dużo,więc radzę go niewywołać, potrafię bronić szczęścia mojego i najbliższych

wtorek, 21 listopada 2017

Zły na ciebie

Jestem zły na ciebie za twoją walkę  z chorobą za tą  wytrzymałość, heroizm , za to że taka jesteś dzielna , wspierasz innych, często  nieznanych ci ludzi.  A ja zaczynam czuć  nienawiść do ciebie , do nich. I niech nikt  mi nie tłumaczy  co czuję . Tak dla was Magda jest wzorem  do naśladowania. Taka dzielna,  tak sobie radziła , wzór  , wyjątek.  Tylko nie uwierzyłas  mi co ci powiedziałem, nie mogłaś  mnie pocieszyć . Ta rozmowa  była dla mnie najtrudniejsza , powiedziałem  ci że  odchodzisz  , gaśniesz. I najważniejsze że  dla mnie  nie  musisz już  walczyć  . Nie Walcz  . Bądź ze mną do końca.  Ja byłem , ty nie wiem , pewnie  się jeszcze spytam  ciebie nie raz. Potrzebowałem pożegnania, wskazówek . Teraz dla was czytający gdy wasze życie może sie zakończyć i macie  czas.  To nie  odwlekajcie rozmowy z najbliższymi.

Rozmowa

Byłem  z tobą  od początku choroby do końca . Umawiamy się że  będę  ci mówił wszystko  co mi powiedzą lekarze i że  jak nie będę miał już sił walczyć  to mam ci dać znać . Wystarczyło siły do 3 listopada . Jadę do domu z Alicją  , pilotuje Bartuś 
Nikt w domu nie wie ja muszę powiedzieć Wojtkowi że  umarłaś , nikt nie  może mnie uprzedzić nikt mnie  nie zastąpi w tej chwili... Wchodzę mama widzi wszystko, rozpada się, mówię nie teraz, jeszcze nie. Wchodzimy do pokoju który tak staranie rozplanowalaś dla Wojtka. Szukam książki  o ciele człowieka, nie znajduje. Wojtusiu posluchajmy jak bije serce , twoje i moje i muszę Ci powiedzieć mamy serce już nie bije, nie usłyszysz go ,mama umarła .  umarła ? Pytasz. Tak . To Gdzie jest  ? Pewnie poszła do nieba.  Nie tato ona dostanie więcej  kroplówek i wyzdrowieje.  Nie już mamy  nie zobaczysz mamy już  nie ma , serduszko  się  zatrzymało. Leżymy razem ja płacze ty nic nie mówisz ale wtulasz się  we mnie jak nigdy dotąd  . Myślę muszę dać  ci nadzieję  coś  do czego wielokrotnie wracał by pomóc tobie i sobie . Słuchaj teraz jesteśmy razem we dwoje , będziemy razem  ja się nigdzie nie wybieram będę przy tobie.  A mama? A mama będzie  z nami . Gdzie?  Jest  w naszych serduszkach i w niebie

poniedziałek, 20 listopada 2017

Pożegnanie

Magda odeszła 3 listopada o 11 15 .Odeszłaś tak jak chciałaś walcząc o każdy oddech. Zostałem Ja i Wojtek i Wy. Chciałbym kontynuować to co zapoczątkowała Madzia, troszkę  dla  siebie. Dziś ktoś mnie wysłuchał nie pouczał co mam czuć lub robić, po prostu słuchał, dziękuję.

sobota, 21 października 2017

30.10.2017

Od kilkunastu dniu mam starszne pragnienie. Takie fizjologiczne. W sensie chce mi się pić. Eksperymentuje z czym się da, bo nie wszystko mój żołądek zostawia dla siebie. Powiedziałabym nawet, że tylko małą część. Wchodzi mi mocno ciepła herbata (wbrew zaleceniom dietetyka). Teraz próbuję wodę przegotowaną z cytryną/ limonką/ sokiem z czarnego bzu/ sokiem z winogron/ z miodem. No i pozostają kompoty szpitalne.

Trochę się zatraciłam już w tym czasie. Takie ciągłe leżenie i leżenie. A dziś bang - minęły 3 tygodnie w szpitalu. 3 tygodnie to już taka mała przesada.

Woda zatrzymuje mi się częściej niż rzadziej. Raz 1600 ml, drugi dwa dni później 2000 ml. Ale w tym przypadku niestety częściej, nie znaczy lepiej. Częściej znaczy częściej.  Wieczorem w piątek poprosiłam o założenie cewnika, bo z sikaniem coraz gorzej. Przez weekend rzeczywiście okazało się, że mało sikam, a w zasadzie wcale. W niedzielę nogi jak kłody. Od teraz woda zatrzymuje się również w kończynach.

Szereg badań w poniedziałek i okazuje się, że nerki się zatrzymały. Co oznacza 0% na możliwość podania chemii. Strasznyyyy dzień, ciężki. Łzy Twojego męża, którego nie możesz uspokoić, który w kółko powtarza, że nie będzie umiał żyć bez Ciebie. Ale ja tego nie przyjmuję, mój umysł to wypiera. Ja tego tak nie odbieram, że po nerkach wątroba, po wątrobie wygaszanie i zatrzymywanie kolejnych organów.

Dlaczego w szpitalach reaguje się tylko wtedy, kiedy już wystąpią objawy? Nie próbujemy przeciwdziałać, zapobiegać. Zastanawiam się tylko, czy takie "eksperymenty" na żywym organizmie, w tym przypadku akurat na mnie, są tańsze.

Pozostaje mi tylko wysysanie energii i miłości od mojego miejscowego Anioła Stróża, od mamy, która sobie odkształca dupkę na krzesełku szpitalnym i wytrzymuje moje nerwy i fochy. Od mojego Brata i Oleńki, proszę wspierajcie mamę tak mocno, jak możecie. Od Grubego, któremu jestem niesamowicie wdzięczna za podróż, z mym najdroższym umordowanym mężem, w ten świąteczny weekend, ale Beny jak mocno Cię kocham, tak mocno uważam, że masz się do cholery wziąć za swoje zdrowie. I Małgorzato, możesz być tu codziennie. Wiesz, czego potrzebuję, bez słów. A super relaks, jaki potrafisz zapewnić wieczornym popołudniem, w postaci pedicure, manicure i regulacji brwii... no love, love. Czasem tak niewiele trzeba.

piątek, 20 października 2017

21.10.2017

Co za tydzień. Co prawda daleko mi jeszcze do umiejętności Oliviera Janiaka do relacjonowania wydarzeń, ale będę się starać.

Tydzień rozpoczął się 2 dniową wizytą mamuśki. Akurat musiała obserwować, jak boli mnie to i tamto. Jak spuszczają mi płyn z otrzewnej. Choć na tę okoliczność rodzina jest wypraszana z sali. Ja też chętnie bym się wyprosiła po zobaczeniu igły wykorzystywanej do zabiegu. Ale sala widowiskowa była, bo na tym cudownym, nowo utworzonym oddziale z otrzewnej płyn spuszczali po raz pierwszy, więc 2 lekarzy i 3 pielęgniarki. 1600 ml out. Ulga, jak nigdy. Aby to uczcić poszłyśmy nawet do mojego brzozowego lasku, taka byłam silna. I rzuciłam się na 3 łyżki kapuśniaku, jak szaleć to szaleć.

A potem przyszedł. Jak zwykle niespodziewanie, podstępnie. Wytrzymam, ja nie wytrzymam. Przecież mam bardzo wysoki próg bólu. No nie wytrzymam. Kapitulacja. Mam regularnie podawaną morfinę. Większość dnia przesypiam. Ale nie boli. Nie można dopuszczać, żeby bolało. Długotrwały ból powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu. A za zmiany dziękuję, wolę się trochę poszprycować.

- Tato, czy mama za mną tęskni?
- Bardzo.
- Bo ja też za nią tęsknię.
...
- A wiesz, oni w tym szpitalu dają mamie dużo kroplówek, żeby wyzdrowiała. I wtedy do mnie wróci.

Problem z praniem też rozwiązany.  Moja niezawodna Emi ze Żnina oprała i oprasowała. I jest codziennie obok. A takie to niepozorne, przestraszone, wygadujące głupoty jeszcze w maju. Dziś po chemiach, mastektomii i kończy radioterapię. Trochę musiałam się do Ciebie dobić, ale jesteś nie do poznania z tym optymizmem i uśmiechem.

I od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką wkłucia centralnego typu broviac, ale jeszcze nikt go nie używa. Po raz kolejny najdłuższe i najmniej przyjemne podczas zabiegu było znieczulenie miejscowe. Doktor Andruszkiewicz nie żałował. Ale taki skład to może mnie operować, bo oczywiście doktor Jankes też był. Najważniejsze to znaleźć się w odpowiednich rękach i czuć się bezpiecznie.

Dziś miłe odwiedziny Małgosi (tak tej od zbiórki). Czuję się zaopiekowana i kochana. Jest pomidorowa, kompocik truskawkowy mamusi i wiązanka z gałęzi brzozy. Ola, Łukasz się pyta, czy po tych powidłach może prowadzić, skoro na wzmocnienie. Nawet mnie wyciągnęli na dwór z Łukim. Dziękuję, że przyjechałaś na pogaduchy. Zawsze, jak się spotykamy we troje, to czuję się taka kompletna, bo mało osób wie, że gdyby nie Małgosia, nasze drogi z Łukaszem mogłyby się nie zejść.

A wspaniali dziadkowie zajmują się Wojciechem. Dziś odwiedzą kin, ciekawe czy wytrzyma na Emotkach i czy potem będziemy mieć dostęp do swoich telefonów.
Ja od ponad rok mam podwójną blokadę, odkąd Syn podczas naszego urlopu postanowił zadzwonić do mojego Szefa o 5:45, a Szef zawsze lubił się wyspać, tym bardziej w sobotę.

piątek, 13 października 2017

13.10.2017

Milczenie jest złotem, podobno. Wolałabym móc podagadać trochę więcej niż kilka zdań prostych. Bo jak moja mam mówi, a mówi dużo - zdrowy człowiek musi dużo gadać.

Ale zawsze mogę napisać. W końcu przyszło trochę siły. Zatem raporcik będzie:
1. Bakteryjka wyrosła - szczep szpitalny. Zarazili mnie w czasie pobytu wrześniowego.
2. Super wysoki puls to efekt płytkiego oddechu, który z kolei jest spowodowany obecnością płynu w płucach, stąd też kaszel - od środy jestem pod tlenem.
3. Posocznica (sepsa) wymaga odseparowania pacjetna, żeby nie dokładać zarazków - jestem w izolatce od środy. A że w dzień dużo śpię, nadrabiam wieczornym i nocnym TV (za darmo).
4. Dr Jankes od początku trafił z antybiotykiem, dołożył drugi, jest u mnie dwa razy dziennie  (love).
5. Pielęgniarki są tu cudowne, o czym już pisałam, ale tego nigdy za wiele.
6. Mam inhalacje dwa razy dziennie - pomagają.
7. Gorączki opanowane.
8. Trochę mnie brzuch boli, w związku z płynem w płucach i jamie brzusznej. Nie sposób już ukryć zaawansowania mojej ciąży głodowej - wyglądam znowu jak etiopskie dziecko. Ale gadam do brzucha. Skoro z brzozą rozmawiam, to z brzuchem mi też nie zaszkodzi. I o dziwo mnie słucha i jak juz mocno przegina to mi odpuszcza.
9. Łukasz jest ze mną. Masuje mi plecki, obcina paznokcie, pomaga mi w toalecie, przywozi zupki (bo może zechce Ci się jednak jeść), układa do snu, kupuje ubrania  (teraz by się przydały z mody ciążowej i taniej jest kupić nowe, niż zanieść do pralni, jakby ktoś nie wiedział).
10. Nie wiem kiedy wychodzę. Tym razem raczej nie będą chcieli mnie zbyt wcześnie wygonić.

I tak, już nie będę tego ukrywać. Jestem cyborgiem. Kimsiu, jak chcesz pisać ten list do Hollywood to śmiało, zgodzę się na udział w kolejnej części Terminatora, raz się żyje.

Piosenka na dziś, jutro i na przyszłość:  FIA - I Am. Cudo. Od rana słucham i nie mam dość.

I najważniejsze. W mojej największej niemocy zbiórka przekroczyła 100% celu. Myślę o Was nieustająco. I zaciągam się tą energią, tą wiarą we mnie, tymi pozytywnymi myślami, tym że jesteście. I choć ciało jeszcze nie ma siły, w mojej głowie cały sztab neuronów ogarnia proces naprawczy. Dzięki Wam. Macie wielkie serca i nigdy o tym nie zapominajcie.

wtorek, 10 października 2017

10.10.2017

Dziś cała paleta nastrojów. Od załamki po śmiech, a co. Ale do rzecz.

Mam kaszel od kilku dni, ale odkąd jestem w szpitalu przeszedł on moje najśmielsze oczekiwania. Jak zacznę to już nie przestaje, aż oddychać nie mogę. Zatyka mnie też przy gadaniu. Oczywiście mówiłam na obchodzie wczoraj, ale obchody wieczorne mają to do siebie, że są raczej dla bycia. Rano, wymiana opatrunków pod czujnym okiem siostry oddziałowej. Okazuje się, że są rozwiązania dla pacjentów, którzy są uczuleni na plaster.

Przed obchodem wpada dr Jankes.
- Jak się Pani czuje?
- Gorzej. Dusi mnie kaszel.
- Ma Pani jeszcze dreszcze?
- Nie, ale wczoraj wieczorem 38.9 i rano 37.8
- Dobra zlecimy konsultacje laryngologiczną i kolejne prześwietlenie.

I finał - wchodzi obchód. Profesor ze świtą.
- No podleczymy Panią 2- 3 dni i po problemie - profesor. (Klituś bajduś, po cholerę tak gadać.)
- Panie profesorze, Pani trafiła do nas z sepsą, więc chyba to nie będzie tak szybko - dr Jankes.
- Zaraz do Pani wrócę - psycholog.

I wróciła. Są trzy powody z jakich zdarza mi się płakać. Gdy jest mi smutno, gdy jestem bezradna i gdy kroję cebulę. I sobie pogadałyśmy, ja trochę pooczyszczałam kanaliki łzowe, choć cebuli nie kroiłyśmy.  I to jest bardzo ważne, żeby nie odmawiać takiej pomocy. Czasem trzeba po prostu coś przegadać i to niekoniecznie z rodziną, czy z przyjaciółmi. Wiem, że dla większości jest to bariera nie przebicia, ale jak się już otworzycie to pomaga, bardzooo.

Po konsultacji laryngologicznej jest o niebo lepiej. Obkurczyła mi coś tam w nosie, jakimś tam płynem i od razu się lepiej oddycha. Zaleciła leki. Ale właśnie był doktor Jankes. Leków nie będzie, bo nie ma na oddziale, a większość w tabletkach, więc i tak bym oddała. Łukasz nie może wykupić areozolu do nosa, bo na mnie recepty nie można wypisać, jak leżę w szpitalu. Walczymy z sepsą, temperatury poniżej 38, chemia będzie na 100% przesunięta. Może uda mi się trochę podleczyć żyły.

A Wy chyba wyczuwacie moje nastroje, bo dziś rownocześnie dostałam 3 wiadomości.
1. Prześmieszny filmik z brykającą owcą (Wojtek powiedziałby kozą).
2. Kolejny filmik z rozkosznymi synkami naszej szalonej fryzjerki, która przebywa na macierzyńskim. (Ilonsza, obstawiamy z Łukaszem, że chłopaki wysmarowali się na buzi sudocremem).
3. Zdjęcie z Łukaszem z wesela mojej kuzynki. Dziękuję Ci Olu za przypomnienie najpiękniejszego dnia w moim życiu - 7.09.2013. Są takie dni kiedy okazuje się, że niemożliwe nieistnieje. I wtedy uświadomił mi to test ciążowy. Tfu - 3 testy, bo oczywiście zawsze trzeba potwierdzić próbę kontrolną.

poniedziałek, 9 października 2017

9.10.2017

Port usunięty jednak wczoraj. Dr Jankes odwiedził mnie ok 22.
- Tak się zastanawiam, czy czekać do rana z usuwaniem tego portu. Bo coś się tam zaczyna hodować, więc na pewno port jest zakażony.
- Panie doktorze, biorąc pod uwagę, że ma Pan dobry humor, po wygranej Polski i fakt, że ja już z tym portem nie jestem zaprzyjaźniona, to możemy usuwać dzisiaj.

Szybka kąpiel super antyseptyczną gąbeczką, piękna niebieska kreacja i jedziemy w towarzystwie przemiłej pielęgniarki i sanitariusza na salę operacyjną. Z całego zabiegu najgorsze było leżenie na płasko i znieczulenie miejscowe. Nie wiem dlaczego zawsze się mnie przed tym pytają, czy miałam znieczulenie miejscowe u dentysty. A co to ma do rzeczy, mam zawsze, ale Pani Renia tylko raz wbija igłę, a nie 6. Jednak trzeba przyznać, że tu mają lepszy stuff, bo u dentysty trzeba czekać, a tu Cię od razu mogą skalpelować.

I te miłe pogawędki podczas zabiegów.
- To nie będzie długo trwało.
- Panie doktorze mam w końcu chwilę, żeby Panu podziękować za skierowanie mnie do doktor od żywienia. Uratował mi Pan życie.
- Nie Panią pierwszą i nie ostatnią. Ale pamiętam, pamiętam.
- To co, da się potem założyć nowy port?
- Da się, ale bym odradzał, jak Pani widzi łatwo może dojść do zakażenia.
Dodam tylko, że moja bakteryjka przyszła do mnie po operacji na oddziale chirurgii.
- Ale może założę Pani wkucie centralne, żeby Pani na chemię miała na razie. Bo widziałem, że chemia u Pani działa, jak przeglądałem wyniki.
No love.

Wojciech dziś zrobił Dziadziowi awanturkę. Miał do przedszkola zanieść dwa warzywa. Babcia Alicja w weekend kupiła piękną pietruszkę i por. Aż byłam z niej dumna. A Wojciech stwierdził, że nie weźmie tych warzyw, bo mu każą je zjeść i wymyślił, że zabierze pluszowe warzywa z Ikea.

A ogólnie to jestem na pododdziale oddziału chirurgii klinicznej. I jest tu inny personel. Lekarze Ci sami, ale pielęgniarki cudne. I jak na razie każda przemiła, fachowa i pomocna. Jestem skłonna je porównać do super ekipy z oddziału onkologii klinicznej. Można? Można.

Bakteryjka hoduje się dalej. Pewnie jej tam milutko na pożywce w laboratorium. Na razie dostaję antybiotyk o szerokim spektrum działania, ale Bakteryjka jest waleczna, bo atakuje gorączką. Cwaniara, by się chociaż przedstawiła.

A jak patrzę na tę zbiórkę i na Waszą aktywność na Facebooku, to się trochę obawiam, że za chwilę otworzycie lodówkę i też tam będę. A tak serio dziękuję za wszystkie słowa, które piszecie o mnie i do mnie. Cudne jest, że się do mnie odzywacie, że się nie boicie. Bo człowiek w chorobie, to ten sam człowiek. Może się czasem gorzej czuję, może nie odpisuję z prędkością błyskawicy, może nie odbieram telefonów, ale jestem. Niezmiennie ta sama.

piątek, 6 października 2017

8.10.2017

52 kg

Zdaję sobie sprawę z tego, że każda normalna Dyrekcja nie dająca oznak życia przez tyle czasu, dawno wyleciałaby z roboty. Na szczęście normalna nigdy nie byłam.

Dziś w nocy znowu dreszczyk, niestety nie emocji. Przynajmniej już wiedzieliśmy, jak reagować, ale gorączka dobiła do 40. 
- Mamo wstawaj. 
- Wojtusiu, mama dziś musi poleżeć.
- Babciu, pobawisz się ze mną?

Mężu nad ranem dzwonił do wszystkich. Pani dr z poradni żywienia zasugerowała zakażenie portu, pani dr z poradni paliatywnej również. Ale oceniła również naocznie, że dam radę pojechać do Bydgoszczy własnym transportem.  Trudno dostać się na chirurgię w niedzielę po południu, ale trzeba korzystać ze wszystkich kontaktów. 

Trudno jest też żegnać się z synem, ale Wojtek na szczęście wszystko ułatwia.
- Mamo zanim pojedziesz do lekarza, musisz się jeszcze trochę mną zaopiekować i poczytać mi o Zygzaku.
I czytaliśmy, co robią pszczoły, jak powstaje kupa i siku, dlaczego nie można żywić się wyłącznie słodyczami, jak krowa trawi jedzenie, jak wygląda łapka kotka...
- Wojtusiu mama musi już jechać. 
- Dobrze, to jeszcze dam Ci przytulaska. I piąteczkę. I buziaczka.

I jestem na chirurgii w Bydgoszczy. Pierwsza grupa wsparcia jest ze mną, druga grupa wsparcia zajmuje sie synem. 

Jutro rano dokładny wynik posiewu krwii z portu, ale już wiadomo, że jest zakażenie i zaraz dostanę antybiotyk. A jutro wyjmują port - niestety. Ale mają pomyśleć o jakimś wkuciu centralnym na czwartkową chemię. Teraz próbuję wcisnąć chociaż 10 łyżeczek rosołu. 

Małgosiu dziękuję za uruchomienie zbiórki na pomagam.pl, co prawda mam problem, żeby tam zaglądać, bo od razu się rozklejam. Ale Gosia próbowała namówić mnie do zbiórki od maja. A Gosi się nie odmawia. Tym bardziej jeśli znacie się jak łyse konie. Była nawet świadkiem mojej rozpaczy w dniu 6 urodzin, kiedy to na obozie, w pewnym mazurskim lesie, moja ukochana mama przygotowała dla mnie tort... z chleba, z wbitymi 6 białymi, chamskimi świecami. Dodam tylko, że wszystkich to nieustająco śmieszy. A ja się cieszę, że wyrosłam na w miarę normalną osobę. Wojtusiu obiecuję, że dla Ciebie zawsze będziemy zamawiać torty.

Nigdy nie wiesz ilu dobrych ludzi Cię otacza, jeśli nie potrzebujesz pomocy. Mam nadzieję, że nikt z Was nie będzie jej potrzebował, ale jedno jest pewne - dobro wraca i tego się trzymam od zawsze. Dziękuję. 

I w dodatku Polska wygrała, czego chcieć więcej.

poniedziałek, 25 września 2017

27.09.2017

50 kg

wszelka produkcja samochodow zawieszona

Brak wpisów nie był zaplanowany.

W środę 20.09 wypuścili ze szpitala, ale trzeba było ustalić termin chemii (12.10), poczekać na wypis, jechać po jedzenie do poradni żywienia. Łukasz przeszedł szybkie szkolenie z odżywiania przez jejunostomię i obsługi pompy. Podpisał papierki, że zobowiązuje się do zwrotu pompy "jakby wie Pan... wszystkim musimy to powiedzieć", pobranie krwii do papierologii i heja w drogę. Droga przyjemna, przespana w całości.  A potem już cudowne "mama, mama". Więc Wojtaliniemy zrobiliśmy do dziś mini wakacje od przedszkola i było bosko. A że telefony, wiadomości i facebook rozpraszają, a mój telefon postanowił się rozładować w czwartek rano, wcale nie pędziłam po ładowarkę. Telefon włączył Łukasz, ale tylko dlatego, że musiał sprawdzić numer.

I powiem jedno, cudownie jest się wyłączyć i spędzić bezcenny czas z najbliższymi. Tym bardziej, że Ci co wiedzą, jak się do Ciebie dobić i tak znajdą drogę, albo mają klucze od domu.
I Pognieciona, ja naprawdę Cię podziwiam, za to że się spełniasz, jestem z Ciebie niesamowicie dumna. Ale jednak coś mi sie wydaje, że wraz z utratą zasięgu, mam tu jakieś zakłócenia z przesyłam energii, chyba mój organizm się od Ciebie uzależnił.

Bo w piątek wieczorem się zaczęło. Wstrząs, drgawki, migotanie.
- Mamo dlaczego Ci tak mroźno?
- A mamie zaraz przejdzie.
- Dam Ci wody, woda Ci pomoże.
I gdy mój kochany mąż dzwonił po dziadków i po pogotowie, mój dzielny Wojtek poszedł po 1.5 litrową, nalał mi pół  szklanki i uratował matkę. A potem usiadł i oglądał bajkę dalej. Dzieci są cudowne, jakby ktoś miał wątpliwości.

Karteka rekord, poniżej minuty u nas pod domem. I znajoma twarz w postaci najcudowniejszego ratownika medycznego. Potem pomoc doraźna (ratownicy nie mogą przepisać antybiotyków). Rano chirurg. Tu rozciął, tam przepłukał i jakoś leci. Gorączka niestety nie chciała odpuścić, wiec żarcia Łuki nie mógł podać. Pani doktor z poradni żywienia stwierdziła, że leki muszę mieć dożylne. I tu się zaczynają schody. Bo mamy weekend. Apteka nie zamówi, aż do poniedziałku.

Sobota wieczór kolejny wstrząs i już tym razem pojechałam karetką, kolor czerwony.  Zrobili komplet badań. Myśli przyjemnych brak. A lekarze raczej nie lubią pacjentów onkologicznych. Bo nie wiedzą jak, nie wiedzą co. Dziękuję Szczepan, że przyjechałeś. Zawsze poprawiasz humor. Nawet jeśli leżę na izbie przyjęć o 3 w nocy, głodna, zmęczona i z gorączką. Cudowne jest to, że się nie zmieniłeś od liceum.

A w niedzielę wracałam do żywych. Gorączka spadła, wstrząsów nie było i po 2 dniowej przerwie można było podłączyć jedzenie. Ale to tylko dzięki temu, że dostałam antybiotyk i paracetamol dożylnie. Nie powiem jak zdobyliśmy te leki, żeby nikomu nie robić problemu, ale mogę z całą pewnością stwierdzić, że uratowało mi to życie. Dziękuję Cudowni Ludzie.

Wczoraj szwy zdjęte i postaram się powrócić do regularności we wpisach.

A na sam koniec chciałam tylko wspomnieć, że mam cudowną rodzinę, ale to chyba każdy zdążył się już zorientować. A moja teściowa, a tak naprawdę druga mama, postawiła mnie na nogi. Dostarczycielem jedzenia niezmiennie jest Łukasz. Niezdolna do samodzielnej egzystencji bez dwóch zdań. I od wczoraj zapisana do domowego hospicjum  - oni nie mają problemu z ładowaniem leków dożylnie. Trzymajcie kciuki, żebyśmy nie musieli do nich dzwonić.

A tak na marginesie, telefon leży wyciszony. Nie bardzo mogę gadać, bo mnie trochę zatyka (łykam powietrze), jak powiem o dwa zdania za dużo.

wtorek, 19 września 2017

19.09.2017

Co u mnie?
Wczoraj wieczorem miałam ciężki spadek formy. Musiałam rozstrzygnąć sama ze sobą, czy ta operacja była potrzebna. Może trzeba było sobie darować. Po co ta jejunostomia? Nawet podejrzewałam Łukasza, że mi nie wszystko powiedział, w czym raczej ja jestem specjalistką.
I właśnie dlatego decyzję o ścieżce leczenia pacjent musi podejmować samodzielnie. Fajnie byłoby się na kimś wyżyć za niepotrzebny ból, za to że coś nie idzie po Twojej myśli, a przede wszystkim za niepotrzebną rozłąkę z dzieckiem. (Kasiu z Rościmina tę część wpisu popełniłam z myślą o Tobie i posłuchaj Niejasności Gaby Kulki).

Dodatkowo fakt, że leżysz na sali ze staruszką, która cholernie boi się operacji i zrobisz, co będziesz w Twojej mocy żeby pomóc jej się wyciszyć, łącznie z wysłuchiwaniem historii o wszystkim, ogladaniem M jak miłość i Barw szczęścia. Oraz porannym myciem i ubieraniem przed operacją, bo widzisz że absolutnie nie ogarnia rzeczywistości, czego nie udaje Ci się wytłumaczyć pielęgniarce.

Na szczęście zawsze można popłakać do poduszki. A jeszcze lepiej, jak Twój nastrój potrafią wyczuć Przyjaciele, po dwóch napisanych zdaniach.

A dziś rano nowa energia. Wypiłam całego nutridrinka, co mi się nigdy nie zdażyło. Odczytałam super SMSa od Filipa Chajzera (którego uwielbiam), dziękując w myślach Nowickiej, albo Łukaszowi, że wpadli na taki fajny pomysł, żeby kupić prepaid i poprawić mi w ten sposób humor. Był obchód, gdzie od profesora dowiedziałam się, że jutro do domu, że kontynuacja chemii i nic więcej.

I się tak wkurzyłam. Jak to? Nie będzie chemii w areozolu? Tak po prostu odsyłają mnie na zwykłą chemię  (choć jest niezwykła, bo postawiła mnie na nogi). Nieeeeee. Tak być nie może.  Zaraz przyjdzie mój waleczny mąż i tak tego nie zostawimy. Tylko poczekamy, aż profesor skończy operację. Trochę się uspokoiliśmy.
I powiedziałam o tym MMSie od Filipa Chajzera i pytam, czyja to sprawka. I że fajny pomysł. I wiecie co? To jest wiadomość od prawdziwego Filipa. Więc dla odmiany poryczałam się z uśmiechem na twarzy. Większość z Was wie, jak podziwiam akcje, które wymyśla i ile dobrego robi dla innych bezinteresownie. Tak, jak ta wiadomość.

I cudownie mieć męża, który Cię tak świetnie zna i robi wszystko, żeby wywołać uśmiech na Twojej twarzy.
I który odnajdzie profesora, ktoremu nie pozwoli się zbyt szybko spławić. I dowie się, że chemia w areozolu to takie samo obciążenie, jak operacja i musisz dojść do siebie i najpierw wybrać 2-3 cykle zwykłej chemii. I pójdzie z Tobą na oddział chemioterapii ustalić plan leczenia. I zadzwoni do poradni żywienia ustalić odbiór jedzenia. I pójdzie z Tobą na spacer w słońcu. I możecie się razem poprzytulać do brzozy. I rozmasuje Ci bolące plecy. I zrobi Ci kanapkę. I jest przy Tobie, choć tak samo tęskni za Waszym ukochanym synkiem.

Po prostu jest Twoją drugą połówką.

poniedziałek, 18 września 2017

18.09.2017 cz.2

Dobra poddaję się. Chyba mam na czole wypisane - opowiedz mi proszę o wszystkich najgorszych przypadkach chorób w swojej rodzinie. Jednak lepiej spać, jak ktoś nowy się wprowadza na salę, udawać zobojętniałą sucz lub leżeć w jękach i boleściach. Myślałam, że mam już doświadczenie, ale jednak do tak ekspresowej wymiany pacjentów na sali nie jestem przyzwyczajona. A to popołudnie może być naprawdę ciekawe - Pani z zanikami pamięci i zięciem myśliwym (będę teraz specjalistką od futrowania bażantów), marchwi (Pani zasiała pół ara), czosnku i ślimaków, które zjadają plony. Ciekawe, czy jak zacznę czytać książkę to opowieści się skończą, bo na razie jak szydełkuję, to nie wyglądam na zajętą. A żebym lepiej słyszała historie, to postanowiła stać nad moim łóżkiem.

Podczas oczekiwań na powrót profesora postanowił się mną trochę bardziej zainteresować lekarz prowadzący. I się dowiedziałam, że morfologia sobotnia fatalna (przypomnę, że 3 dni nie jadłam, pewnie straciłam trochę krwii i zaraz po operacji dostałam okres). Że trzeba mnie trochę odżywić (będzie trudno po odstawieniu żywienia pozajelitowego) i bym mogła wypić trochę  tych nutridrinków, choć on by nigdy tego do ust nie wziął, bo ohydne (i tu sie w końcu zgadzamy). I że trzeba mnie skontaktować z jakąś poradnią ds. żywienia (sama się skontaktuję, bo od czerwca ratują mi życie żywieniem pozajelitowym). I to tyle.

Pani dr od żywienia na szczęście zna się na swojej pracy. Zadzwoniłam i powiedziała, że nie odstawi mi żywienia pozajelitowego, bo przez PEJ się nie odżywię. Tam możemy podawać jakieś małe dawki dla utrzymania sprawności jelit. Zorganizuje jedno i drugie, oraz pompę i wszystkie potrzebne preparaty. Kocham tę poradnię.

Nadążacie? Nie? Wcale się nie dziwię. Ja sobie wszystko  zapisuje, żeby się nie pogubić.

Dodatkowo był dziś u mnie w odwiedzinach Dyrektor.  Pogadaliśmy o szydełkowaniu, pośmialiśmy się i już mi lepiej.
- Panie Profesorze, co prawda nadal nic nie wiem, ale pielęgniarki się mnie dziś pytały kiedy wychodzę.
- A to zapewne tylko tak, kurtuazyjnie.

niedziela, 17 września 2017

18.09.2017

Wczoraj debiut jejunostomii (PEJ). Myślałam, że jedzenie będę sobie podawać w strzykawkach, ale nie z nią te numery. Zostaje przy kroplówkach. Poradnia żywienia będzie mi dostarczać specjalne preparaty do wlewów.
Wymogłam na lekarzu zmianę diety, więc ogólnie jem wszystko z kategorii lekkostrawne.

Mało piszę i rzadziej, bo weekendy to taki ogórkowy sezon w szpitalu. Siedzimy sobie, nic się nie dzieje, gadamy... - Maciej Stuhr, jakby ktoś nie kojarzył. Ale, żeby do końca było nudno to nie powiem. Wymienili Panią od tęczy na Panią, która powinna być operatorem telefonicznym. Takiej ilości rozmów i gadania o tym samym jeszcze nie słyszałam. Oczywiście w przerwach mówiła, że ją męczą te telefony, ale jak przez dłuższy  czas (jakieś 10-15 min) nikt nie zadzwonił, przypominało jej się, że miała zadzwonić jeszcze tu i tam. Dodam, że Pani również przygłucha, więc oglądania TV odpadało i muzyka również.

I możecie mi zazdrościć, bo jadłam na obiad przepyszny, domowy rosołek, z ręcznie robionymi kluseczkami prosto ze Żnina.  Ma się te znajomości. Dzięki Emilka.

I może ja się trochę nudziłam, ale Wojtek nie może narzekać na brak atrakcji. Koniki, sala zabaw, dzień z przyjacielem Jankiem. Jak dziecko ogarnięte, to matka spokojniejsza. Nawet czuję, że wszystko się szyciej goi. Jest moc, energia, endorfina... i już nie mogę się doczekać, kiedy wrócę i przytulę, mocno, mocno.

A i już po 11 dniach dostałam nutridrinka o smaku czekoladowym.

czwartek, 14 września 2017

16.09.2017

Od wczoraj wiem, że jednak mam jejunostomię, ale jeszcze nie wiem jak działa. Ogólnie mało wiem, bo profesor wraca we wtorek i wtedy, mam nadzieję otrzymać jakiekolwiek informacje. Choć mózgi nam buzują od szukania rozwiązań, na razie po omacku. Z tego, co wiem kwalifikuję się do podania chemii w areozolu - PIPAC.

Jedzenie pooperacyjne raczej niezjadliwe - ani nie smakuje, ani nie wygląda, choć jest ciepłe. 5 łyżek to dla mnie max. Ale na całe szczęście Ikea blisko, więc przepyszna pomidorowa pochłonięta - na trzy podejścia, co by nie zwariować ze szczęścia. A na kolacyjkę rosołek. Catering zapewnia niezawodny mąż i ciocia Kasia od Dżezi.

A piszę mało, bo dostaję wciąż morfinę, co wraz z uśmierzeniem bólu, układa mnie do snu.
I całe szczęście. Bo ostatnie 3 dni miałam nową sąsiadkę. Przemiła 83 - letnia staruszka. Cały czas towarzyszyła jej córka- pielęgniarka. I pomimo słuchawek i Korteza, chcąc nie chcąc poznałam z opowieści całą rodzinę  (mówiła głośno, bo mamusia przygłucha), stan majątkowy i preferencje polityczne. I tak się zastanawiałam, czy bierze jakieś prochy. Bo aż do przesady rzygała tęczą.

14.09.2017

Sialala, sialala żołądek każdy z nas ma. Mam i ja.
Mam też gastrostomię.
I mam też przerzuty do otrzewnej i jakieś zmiany na jelicie. I w planach kontynuację chemii (bo działa).

No cóż nie można mieć wszystkiego. Tak, jak nie można mieć otwartego okna na sali szpitalnej, bo położą Wam Panią, która nie lubi (choć mam to aktualnie w poważaniu i okno zostało właśnie otworzone). Oraz nie można uzyskać infomacji, co z Wami od lekarza, bo nie ma Waszego lekarza. A że profesor będzie dopiero we wtorek, to uzyskaliśmy informacje lakoniczne z podsumowaniem, że nie wygląda to  (czyli moje wnętrze) dobrze.

A jak przyjmuje się takie informacje? Ciężko. Chyba nikt nie lubi, jak nie idzie zgodnie z planem.  A płacz oczyszcza, choć nie do końca polecam z 20 centymetrowymi szwami na brzuchu.
Śmiechu też nie.
Dziś wszystko przetestowane, bo w dobrym towarzystwie, to nawet w takich chwilach można się pośmiać.

A jak człowiek usiądzie na łóżku i umyje zęby to nawet boli mniej.

wtorek, 12 września 2017

12.09.2017

51.2 kg

dożywianie

Na niektórych parapetach w szpitalu są zamontowane takie szpikulce, które zapewne slużą do odganiania gołębi. Stosunek do gołębi mam niespecjalny. Ale po obejrzeniu filmu "Pręgi" z Michałem Żebrowskim mam jeszcze bardziej niespecjalny stosunek do tych szpikulcy. I było mi niezwykle przykro, gdy zobaczyłam w sobotę gołębia siedzącego na tym parapecie. Pomyślałam, że jak nic się nadział. Kolejnego dnia w niedalekiej odległości od okna, na tym samym parapecie usiadł drugi gołąb, nie robiąc sobie krzywdy. Gołębie są jakie są, ale najwidoczniej nie zostawiają towarzyszy w niedoli.
A dziś czekając na korytarzu zmusiłam się, żeby spojrzeć w jakim stanie jest ten gołąb. A był w bardzo dobrym. I w dodatku karmił pisklaki. Nie wszystko jest takie, jak nam się może wydawać na pierwszy, drugi lub trzeci rzut oka. A ten gołąb poprawił mi humor - z bardzo dobrego na świetny. Chwilę wcześniej dowiedziałam się, że będę jutro operowana jako pierwsza.

Rozmowa pomiędzy pielęgniarkami.
- Madzia, Pan profesor pytał się jak masz na imię, bo wołał Dorotka i się nie odwróciłaś.
- Wie Pani, ale coś w tym jest, bo mój profesor od matematyki przez 3 lata mówił do mnie Dorotka. Aż w końcu się poddałam i przestałam go poprawiać.
- A co nie podoba się Pani imię Dorotka?
- Tak mi się zawsze kojarzyło Dorotka-sierotka.
Chwila ciszy.
- Ale Pani mam nadzieję nie ma na imię Dorotka.
Śmiech pielęgniarki. Mój wzrok na plakietkę.
- Jolanta. Mogłam sprawdzić zanim to wyznanie ze mnie wpłynęło.
Pośmiałyśmy się. Pani Jola pobrała krew. Z portu. I włączył się Pan profesor, który akurat był przy dyżurce.
- A Pani jutro do operacji?
- Tak.
- Aż będzie miło operować taką pogodną dziewczynę.
- A dziękuję, mi też będzie bardzo miło.
- A jak to u Pani było?
Szybko nakreśliłam historię 4 skorupiaków, którzy nie byli spowinowaceni.
- Ale jestem po rekonstrukcji.
- Bardzo udanej (słowa Pani Joli i niekończące się brawa ode mnie dla prof. Zadrożnego).
- A to sobie jutro obejrzę.
- A bardzo proszę.
- A dzieci Pani ma?
- Mam synka.
- O to super. Jaka dzielna dziewczyna.

Taaaak, jestem dzielna.

Kąpiel słoneczna uskuteczniona. Przytulanie do brzozy odhaczone. A z takimi życzeniami powodzenia i tą energią może być tylko dobrze.
I dziś cały dzień myśląc o Was, słucham piosenki Zwyczajne cuda zespołu Sorry Boys.

poniedziałek, 11 września 2017

11.09.2017

51 kg

dożywianie

Coś im to dożywianie nie idzie. Schudłam od czwartku 1 kg. A mieli mnie utłuczyć. Pan doktor już się nie upiera na przyszły poniedziałek. Rżną mnie w środę. 13-tego.
I nie wiedzieć czemu akurat dziś, ale przypomniała mi się ta piosenka, a w szczególności słowa:
"13 - nawet w grudniu jest wiosna, 13 - każda droga jest prosta" i Pan Sylwester z gitarą i te lekcje muzyki.
Mógłby to być dodatkowo piątek, ale nic straconego. Pierwsza miesięcznica wypada w piątek. I zamierzam ją świętować wielokrotnie. I nie skończę na  96, jak niektórzy zapowiadają. Choć też jestem niska, złośliwa i terroryzuje ludzi.

A powodów do świętowania jest wiele. Operacja jubileuszowa - dziesiąta.
I stresik powoli się rodzi. I chcialabym, oj jak bardzo bym chciała, żeby mnie otworzyli i stwierdzili - to będzie prosta robota, dziewczyna wyjdzie z tego obronną ręką. I nie chce słyszeć żadnego "ja pierdole".
- Czy przed operacją będę się widziała z anestezjologiem?
- Dopiero na sali operacyjnej.
- A kiedy mam przypomnieć o moich uczuleniach na leki i niskim ciśnieniu?
- No jak Pani będzie na sali operacyjnej.
Ciekawe. Przed, czy po tym jak mi podadzą głupiego jasia?

Dzwoni Mama Honorata.
- No cześć, co tam?
- Yyyyy
- No halo, mamo.
- Odebrałaś. Myślałam, że nie odbierzesz.
.....
- Wczoraj się zastanawialiśmy, czy nie robisz nam psikusa i czy przypadkiem nie będziesz operowana dzisiaj.

Moja główna blogowa recenzentka.
- Genialne są te Twoje twórczości.
- Serio? To piszę dalej.
- Kurwa, czy miałabym Cię oszukiwać, tylko dlatego, że masz nowotwór?
I tu należy się chwila wyjaśnienia.
Czasem masz to szczęście, że spotkasz kogoś, kogo możesz nazwać Przyjacielem. Czasem masz jeszcze większe szczęście, bo spotykasz Tą osobę, jeszcze w szkole podstawowej. A czasem masz niewyobrażalne szczęście, bo Ta osoba jest z Tobą na dobre i na złe. Wasza przyjaźń nie przemija i rozumiecie się bez słów, jak stare dobre małżeństwo. A jeszcze lepiej jeśli i Ty i Przyjaciel macie swoje drugie połowy i nadal nic się między Wami nie zmienia, a dodatkowo zyskujesz kolejne osoby do kochania. I możesz patrzeć, jak Wasze dzieci się razem bawią.
I nigdy nie zapomnę, jak myłaś mi głowę po pierwszej mastektomii, pomiędzy obżeraniem się krokietami Mamy Alicji.
I niewyobrażalnie się cieszę, że NIE wszystko Ci się w życiu udaje moja "najdłuższa" Przyjaciółko.

niedziela, 10 września 2017

10.09.2017

dożywianie

Czasem nie ma czasu na wpis. Nawet w szpitalu.
A powodów może być wiele. Mój jest błahy. Gocha poleciła książkę, a ja pochłaniam.

Wybrana - Naomi Novik

sobota, 9 września 2017

9.09.2017

dożywianie

Urodziny miesiąca. Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam.
I wcale się nie zapowiadało, że to będzie taki spoko dzień.
Jeszcze dwoma parami szczypiec (czy jak się nazywają te obcęgi), w dwie pielęgniarki, kroplówki nie odłączał. Jakoś poszło i od razu pomyślałam, jakie szczęście, że nie w domu. Myślałam, że już wszystkie awaryjne sytuacje z portem mamy za sobą. Tylko przepłukać i po problemie. Ale jak się ułamało końcówkę wężyka to z przepłukania nici.
- I co teraz?
- No nic Pani nie będzie.
- Nie do końca jestem tego pewna. Byliśmy uczeni, że w wężyku od igły zawsze musi się znajdować sól, a nie powietrze.
- Proszę Pani zapewniam, że to powietrze nie wleci dalej. Potem, jak będą podłączać kroplówkę, zmienią Pani igłę.
- Przyznam, że ta sytuacja mnie trochę niepokoi. Wolałabym, żeby to przepłukać, port może się zapchać od tego żywienia.
- Od 30 lat pracuję z igłami Hubera ( nie wiem, czy od tak dawna są stosowane) i na pewno nic się nie stanie. Nie mam teraz czasu zmieniać Pani igły, bo skończyła się moja zmiana i poza tym wyjeżdżam i nie mogę zostać dłużej.
A rodzice zawsze mnie uczyli, że jak się coś popsuje, to trzeba to naprawić, tym bardziej, jeśli nie należy do Ciebie.

Pomagam w dożywianiu, jak mogę. Prócz śniadania, obiadu i kolacji, przyswoiłam dodatkowo flaki, frytki, kawę, gorzką czekoladę i bułkę z masłem. Ciekawe, czy moje kubki smakowe zapamiętują te doznania, bo potem będzie długa przerwa. Jutro chyba będę spożywać te produkty na korytarzu, do czego bardzo mnie namawia Pani po resekcji. Bardzo miła, ale niezwykle żarta, jak lubi o sobie mówić. I kocha flaki. I kawę. Dobrze, że czekolada nie ma zapachu.
A tak serio to mielone jedzenie, które będzie na jakiś czas moim głównym przysmakiem, ani nie pachnie, ani nie wygląda.  Liczę na Was Mamy.

I spotkałam Pana doktora.
- Może mi Pan przypomnieć, jak się nazywa ten zespół, co odpowiada za częste zachorowania na nowotwory.  Ten na A.
- Zespół lifraumeni. Na A.
Ach te dziury...
Więc przede mną badania genetyczne, oby negatywne, bo inaczej będę badać Wojtka. U mnie pozytywny wynik, daje mu 50 % na dziedziczenie. I to jest do dupy. Nie chcę, żeby ktokolwiek musiał przez to przechodzić, a tym bardziej moje dziecko.
Więc zajmowałam myśli.
 
Dzięki za ten sosnowy las  (kocham ten zapach). Dzięki za brzozy w sosnowym lesie. Dzięki czerwone mrówki, że postanowiłyście mnie wymijać podczas wędrówki, gdy odbywałam 30min sesję z brzozą. Dzięki za pielęgniarkę Agatkę, która wymieniła mi igłę, nie czekając na kroplówkę. Dzięki za TIDAL  (lokowanie produktu). Dzięki za sznurek bawełniany  (torebka dla Hani potrzebuje tylko różowych akcentów). Dzięki za video rozmowy.
- Zobacz Wojtusiu tu jest sala, w której leżę. A to jedna Pani, a to druga  (naprawdę spoko babki).
- Dzień dobry (wspomagane przez Tatę).
- A tu jest torebka, którą robię dla Hani na urodziny.
- A Hania da mi tort?
I już wiem, że będzie dobrze. 

Najwyżej będę brać olej do końca życia, co sprawia wszystkim tyle radości.

piątek, 8 września 2017

8.09.2017

dożywianie

Rozpocząć dzień od spotkanka pierwszego stopnia z pielęgniarką, która postanowiła odnaleźć żyłę pomimo zrostów i portu, z którego można bezboleśnie pobrać litry krwi - bezcenne.
Trochę mnie wkurzyła, ale uczę się. 
Nie ma co się nakręcać. Nie wszystkie pielęgniarki są moją teściową, nie można mieć wszystkiego.
Tym, że przesunęli operację, żeby podawać mi żarcie, które Łuki dodatkowo wzbogacone, podawał mi przez ostatnie 3 miesiące w domu, też się nie denerwuję.

Dziergam sobie dla odprężenia. Torebkę dla Hanny. Ma urodziny w dzień mojej operacji, jeśli we wtorek nie zmienią decyzji. 13 zawsze dobrze mi się kojarzył.
Będzie, co będzie. Jak zawsze. Niech się profesor z lekarzem prowadzącym dogadają, co do terminu.

I odczuwam wdzięczność. Za zainteresowanie, za kciuki, te mentalne też, za modlitwy, za mantry. I za ten artykuł, w którym opisują dlaczego dzieci są "niegrzeczne" przy matkach, a przy innych zachowują się jak anioły. Cieszę się Wojtusiu, że czujesz się przy mnie bezpiecznie, postaram się jak najszybciej wrócić, jak nowa.

Są momenty, kiedy zostaję sama. Nie chodzi o czyjąś obecność. Tylko myśli, decyzje.
Nie zawsze jest cukierkowo, a ja niecodziennie muszę być bohaterem. Tak, jak musiałam się wypłakać przed wyjazdem. Padło na Ciebie Emilka, ale nie wiedziałam, że czynnikiem uwalniającym lawinę łez będzie przymusowe zmywanie lakieru z paznokci u stóp, które ostatni raz nie były czerwone w 2011.

środa, 6 września 2017

7.09.2017

3 jajka
jajecznica 2
kogel mogel 1
52 kg
dożywianie
0.26g / 23:00
->0.15g / 00:00

produkcja  <0 samochodów, ale wczoraj to chyba 1500, 2900

 Dobranocna pogadanka.
- Czy masz jeszcze tego raka?
- Tak Wojtusiu, ale zaraz go nie będzie.
- A to przeze mnie?
- Ale co przez Ciebie?
- No masz tego raka, bo się ze mną bawiłaś?
- Wojtusiu nigdy tak nie myśl, mama ma taki organizm, po prostu przyszedł, ale jak już wrócę to bez raka.
- A mogę się przytulić do świnki?

Kocham najbardziej na świecie. 
I jadę.
Niby wszystko super, ale organizm wie swoje.
Już nie hojrakuje, zamówiłam taksówkę z dworca, skończyło się szalone podróżowanie bydgoską komunikacją miejską. I pierwszy raz się zdarzyło, że taksówkarz przy rachunku powyżej 10 zł, wziął tylko 10zł i kazał mi za resztę wypić dobrą kawkę. 
Skorupiak przygotowując się do zimowania, chce się chyba pożegnać, dając znać o sobie bólowo i żywieniowo, ale nie ze mną te numery (dzięki za podwyższony próg bólu).
Olej odstawiony, co by na narkozę nie wpłynął, choć nie biorę i mam problem z zasypianiem, jednak uzależnienie to uzależnienie.

Czuję się trochę, jak superbohater od nowotworów, usłyszeć od lekarza liczne "ja pierdole", gdy rozmawiasz z nim o historii choroby/ chorób/ życia - bezcenne.
Jedno jest pewne, ktoś nade mną czuwa.
Usłyszałam również "dzięki Boże", gdy wspomniałam, że nie było możliwości założenia gastrostomii i że mój żołądek wypchnął sondę dojelitową. a także "szacun", że pobraliśmy krew pępowinową. 
I "debile" jak wspomniałam, że nie chcieli mi dać skierowania na PET. 
Myślałam, że się będę nudzić do operacji w poniedziałek, ale okazuje się, że trzeba mnie jeszcze utłuczyć (Łukasza, mój najcudowniejszy mężu, miałeś rację), więc od jutra żarcie pozajelitowe i prawdopodobnie przesunięcie resekcji na przyszły poniedziałek. 
Polubiłam tego lekarza, taki ludzki. Choć nie zapominam, że chirurdzy w testach psychologicznych wypadają podobnie jak seryjni mordercy.
- A je Pani?
- Coraz mniej, ale jem.
- Proszę próbować, jak najwięcej.
- Ok.
- A pije Pani?
- Mało, ale wciskam herbatkę itd.
- Myślałem o nutridrinkach
- Bleeeee, ale wypiję, proszę przepisać.
- A jakie smaki Pani preferuje?
- Czekolada, naturalny...
Pielęgniarka przyniosła 2 - truskawkowe...

wtorek, 5 września 2017

5.09.2017

1 jajko
kogel mogel 1
51.9 kg
 
dożywianie
 
0.26g / 23:00
->0.15g / 00:00

produkcja  <10 samochodów 
 
Dawno nie byliśmy w Bydgoszczy.
Odbyłam dziś najkrótszą rozmowę z anestezjologiem w moim życiu, a jednocześnie nigdy tak długo nie czekałam do lekarza, będąc pierwsza w kolejce. 
- Łukasz, jakby coś wpisałam w tej karcie informacyjnej, że z leków na stałe przyjmuję olej RSO i CBD.
- A powiedziałaś o tym lekarzowi?
- Nie zdążyłam.

Dawno nie byliśmy w Ikea.

Nigdy nie byliśmy w Rościminie. A jest tam pięknie. I mieszka tam Kasia. I mogłabym się tam przeprowadzić. 

Dawno nie widzieliśmy się z profesorem. Ale odświeżyliśmy kontakt. Chciałam to mam. Do szpitala mam się zgłosić. Uwaga, uwaga, w czwartek. W ten czwartek. Operacja w poniedziałek.

Fibi, upiekło Ci się. Muszę przełożyć Twoją sterylizację na po operacji.



sobota, 2 września 2017

2.09.2017

3 jajko
jajecznica 2
kogel mogel 1
52 kg
 
dożywianie
 
0.27g / 23:00
->0.15g / 00:00

produkcja  <10 samochodów

Ach te podróże. Dachowa.
Ciotka jedzie Rychowi ustawić porządnie tipi. I zawieźć bramkę, co by Babcia Honoratka nie dostawała zawału na myśl o tym, że pierwszą rzeczą jaką Rysiek robi po przebudzeniu, to obmyśla plan jak spaść ze schodów. 
Cudnie patrzeć, jak chłopaki się bawią. Jak idą na spacer trzymając się za ręce. Jak Wojtek pilnuje Rysia. A Rysio zapatrzony, jak w obrazek.

A matka korzystając ze swej chudości pozjeżdżała sobie na wielgaśnej zjeżdżalni.
Dom super. Na zewnątrz też będzie ładnie za chwilę. A ja bardzo lubię chodzić w kaloszach, Wojtaszek też. Jak dojdę do siebie po operacji to pojedziemy na zachód słońca. Podobno mają śliczną, naturalną fototapetę.

Cieszę się, jak ktoś się cieszy. A po Was widać, że jesteście szczęśliwi. Zmęczeni, ale szczęśliwi. I tak trzymać. Teraz już tylko do przodu moje Robaczki nienabzdyczone. Ściskam Was mocno.

Dzieciom w podróży się trochę nudzi i nie tylko dzieciom. W dwie strony wydziergałam brakujące elementy do ukończenia dywanu, a Wojciech z niesłabnącym zainteresowaniem oglądał minionki, po raz niewiemktóry.

piątek, 1 września 2017

1.09.2017

1 jajko
kogel mogel 1
51.9 kg
 
dożywianie
 
0.26g / 23:00
->0.15g / 00:00

produkcja  <10 samochodów

5:45 - 14:12 najszybsza wizyta w Bydgoszczy

Lubię Pana od ekg.
- W porządku można się ubierać.
- Czyli będę żyć ?
- Aż do samej śmierci.

I spotkałam Emilkę. Kiedy mnie przyjmują do szpitala, ją operują. A 13 to taka szczęśliwa data. Szkoda, że mnie nie operują 13.09.

czwartek, 31 sierpnia 2017

31.08

0 jajek

51.5 kg

0.2 / 21:20 (na wypadek, jakbym miała rano jechać autem)
-> 0.15 / 22:20

dożywianie  - brak (leczę uczulenie na porcie)

produkcja < 0 samochodów

Kto rano wstaje, temu ...
4:40 wszystko dograne, jadę
5:20 pojechałam
5:43 spóźni się
6:00 opóźnienie się wydłuża
Internety mówią, że opóźnienie 80 min
6:15 wróciłam
- Co tu robisz?
- Jest opóźnienie 80 minut, więc albo pojadę jutro pociągiem albo dziś autem, bo tak to nie zdążą pobrać mi krwi.
- Czujesz się na siłach, wczoraj brałaś olej.
- No, ale zaczęłam o 21, więc już spoko.
- No dobrze, ale musisz zatankować.
- Ale, jak to?
- No normalnie. 
- Ale na której stacji?
Nagle tankowanie okazało się dla mnie przeszkodą nie do pokonania. Zapomniałam, gdzie są stacje benzynowe.
- Dobra to pojadę jutro.
6:20 podobno już spałam 

Dzień niezaplanowany. Jutro miał być pierwszy dzień w przedszkolu, a ja muszę na badania. Pójdzie od poniedziałku.

Czasem lepiej nie mieć planów.

- Cześć Gosiaczku, co tam?
- Jedziemy do Dinoparku i do Arboretum, jedziecie z nami?
- Yyyyy, olej mnie jeszcze trochę trzyma, muszę zadzwonić do Kasi, czy jej się chce.
......
- Cześć Gosia, jedziemy.

I było super. Ostatni ciepły dzień wakacji. Dzięki dziewczyny. Potrzebowałam takiego relaksu na łonie natury. 

I kupiłam brzozę. 

- Co tam Gosiu?
- A może przyjdziecie do nas w niedzielę, skoro Wojtek jutro i tak nie idzie do przedszkola i Hania opowie, jak jest w przedszkolu, a w poniedziałek pójdą razem.

A  czasem, ktoś za Ciebie coś zaplanuje, a Tobie się to bardzo, bardzo podoba.

niedziela, 27 sierpnia 2017

27.08.2017

3 jaja
sadzone 1
kogel mogel 1
na miękko 1

51.9 kg
dożywianie
0.26g / 23:00
->0.15g / 00:00

produkcja  <10 samochodów


- Moja noga wygląda jak Twój port.
- Twoja kostka, masz rację jest bardzo podobna.

Macie czasem tak, że osoba, którą znacie, widujecie się od czasu do czasu, ale nie jesteście ze sobą blisko, okazuje się dla Ciebie niesamowitym wsparciem, kiedy bardzo tego potrzebujesz. Możesz z nią pogadać o wszystkim. O lękach, o obawach, o radości, o przytulaniu się do drzew, o wierze. Nie jest nachalna, daje Ci przestrzeń i zupełnie bezinteresownie odmawia za Ciebie mantry, wyszukuje artykuły i książki, które pomagają Ci inaczej postrzegać to, co się z Tobą dzieje. Myśli o Tobie, co czujesz całym sobą? A gdy się spotykacie, wszystko przychodzi naturalnie, tak jakby siadała z Tobą pogadać na kanapie, co drugi dzień?
Dzięki Pognieciona.

piątek, 25 sierpnia 2017

25.08.2018

Wpis remont i balagan regeneracja

czwartek, 24 sierpnia 2017

24.08.2017

2 jaja
sadzone 1
kogel mogel 1

51.9 kg

dożywianie

0.20g / 23:00
->0.13g / 00:00

produkcja  <10 samochodów


Po wielu trudach znalazłam brązową galaretkę, ale byłoby mi o wiele łatwiej gdybym wiedziała, że chodzi o pomarańczową...

- Ej, Ty naprawdę lubisz mnie kłuć i ogólnie te kroplówki przygotowywać.
- No pewnie, że lubię.
 A mógł zostać pielęgniarzem.

- Ale się boiłaś tego gołębia.
Też byś się bał Wojtusiu, gdyby Ci kiedyś kot przyniósł pół żywego gołębia do domu, gdzie jesteś z niespełna pół rocznym dzieckiem i szalonym labradorem.
- No, bardzo się przestraszyłam.
- Przepraszam, że tak Ciebie pobiłem, ale Ci tak mucha usiadła.

I tyle miałam planów szyciowych i dziergankowych przedoperacyjnie, ale pojawił się kaszel u Wojcieszka. I dobrze. Panie w żłobku nie zwróciły uwagi, ale mam pretekst, żeby zostawić go w domu i spędzić czas razem. Tego nigdy za wiele. Szkoda, że się nie da na zapas. 
Umyliśmy wspólnie domek (Wojtek uwielbia sprzątać, do wierzby się nie wrodził), poszliśmy do naszego ulubionego sklepu metalowego po haki i karabińczyki i zrobiliśmy kącik hamakowo - huśtawkowy. I decyzja błyskawiczna. Przedłużamy wakacje, aż do nowego przedszkolnego rozdziału w Naszym życiu.

środa, 23 sierpnia 2017

23.08.2017

3 jaja
na miękko 1
kotlet 1
kogel mogel 1

51.7 kg

dożywianie

0.20g / 22:00
->0.13g / 23:00

9 lat małżeństwa
Razem zestarzejmy się, Karolina Kozak
Chciałabym zostać bardzooooo długo i robię wszystko, żeby dostać te dodatkowe 4 tys. do emerytury (dla niewtajemniczonych takie rzeczy tylko po ukończeniu 100 lat).
Nawet nie myślałam, że kiedyś będę się z Kimś  (nie wliczając Kimsia) tak dogadywać.
Akceptować te wszystkie dziwactwa, z pedantycznym sprzątaniem na czele (choć czasem z tym przeginasz).
Jesteś dla mnie niesamowitym Przyjacielem. 
A nasze razem to takie prawdziwe na dobre i na złe. 
I choć czasem doprowadzasz mnie do granic wytrzymałości, to i tak warto.

I dzięki, że nie uległeś perswazji mojej Mamy i się zbyt długo nie zastanawiałeś nad swoją szaloną decyzją.
A przede wszystkim za to, że jesteś takim cudownym tatą. I wiem, że to mantra mojej Mamy, ale "jesteś piękny, jesteś mądry i ze wszystkim sobie poradzisz".

21.08.2017

4 jaja
sadzone 2
kotlet 1
kogel mogel 1

51.3 kg

0.23g / 22:20
->0.13g / 23:20

produkcja  <10 samochodów

- Masz jeszcze tego raka?
- Mam.
- A kiedy nie będziesz miała?
- Jak mi zrobią operację.
- I co doktor powie, jak go zobaczy.
- Idź sobie idź, wyrzucimy Cię do śmieci.
- A może, a może na plażę? Raki lubią plażę.

- Włączysz mi krainę lodu?
- Już Ci włączam.
- Ciocia Kasia od Dżezi Ci pożyczyła?
- Tak.
- Ale ciocia Kasia też będzie miała?
- Tak.
....
- Ja chcę zimę, dlaczego w ogóle nie ma śniegu.

Zestaw chmurkowy minky
- No kiedy to uszyjesz?
- Wojtusiu jeszcze chwilę, myślisz że to tak szybko?
- Tak, że to takie hop siup? No co Ty.

niedziela, 20 sierpnia 2017

20.08.2017

3 jaja
na miękko 1
kotlet 1
kogel mogel 1

51.7 kg

dożywianie

0.15g / 23:20
->0.13g / 00:20

produkcja  <10 samochodów

- Bolą mnie nogi.
- Mnie też.
- Nie mam sił.
- Ja też, może mnie weźmiesz na rączki?
Zatrzymał się przede mną, objął nogi, stanął na palcach i westchnął.
- Widzisz, jesteś za stara, nie mogę Cię nosić.
- Chyba za ciężka?
- ......
- Mamo, co oni robią Panu Jezusowi?
- Ukrzyżowują.
- A dlaczego?
- Bo wydali na niego wyrok. Chodź zobaczymy, co się dzieje przy innej stacji.
- Stacji?
- To droga krzyżowa i są stacje, gdzie się zatrzymują ludzie i się modlą.
- A tu?
- Tu zdejmują Pana Jezusa z krzyża.
- A dlaczego?
- Żeby złożyć go do grobu, jak ktoś umiera to się wkłada go do grobu.
- A dlaczego?
- Żeby go robaki nie zjadły.
- Tak jak ważkę, bo ją jadły mrówki?
- Dzień dobry centrum onkologii.
- Dzień dobry (pewnie dzwoni przełożyć operację)
- Ma Pani wyznaczony termin przyjęcia do szpitala na 13.09
- Tak (jak nic przełożą)
- Otrzymaliśmy preparaty wysoko białkowe i wybraliśmy kilka osób, którym się one bardzo przydadzą, jako przygotowanie do zabiegu i jedną z tych osób jest Pani...
I tak sobie pomyślałam, że zawsze mówię, że nic nie wygrałam, ale wygrywam codziennie.

A spotkania z rodziną są bezcenne. I zawsze jest na nie dobry moment.

sobota, 19 sierpnia 2017

19.08.2017

5 jaj
jajecznica 2
kogel mogel 1
kotlecik 2

51.5 kg

15mg / 23:00
-> kropelka /12:00, 14:00
-> 10mg /23:00

Szpik się odbudowuje, o jak się odbudowuje.
Czuję każdy centymetr ciała.
Normalnie, jakbym się zwlekła z łóżka o 12:30 to miałabym poczucie straconego czasu, a dziś?
Dziś czerpałam przyjemność z wylegiwania.
- Mamo wstań.
- Za chwilkę Wojtusiu.
- Mamo kroplówka Ci się skończyła.

Dawka śmiechu na dłuższy czas przyjęta. Joanna, jak zwykle w formie,
nawet salto zrobiła. I pięknie pokazała Bayerowi "czujnik położenia wału się rozwalił".

A dawki śmiechu by nie było, bez rodziny Wspomagaczy. Nasze marzenia się spełniły. Janek i Wojtek nie potrzebują już asystentek przy zabawie. Dogadują się świetnie. 
Bo 
Janek 
już 
gada. 
Pewnie kolejnym etapem będzie zatykanie ich mambą, żeby siedzieli przez chwilę cicho.

piątek, 18 sierpnia 2017

17.08.2017

3 jaja
kogel mogel 1
na miękko 2

dożywianie
- Mogę kłuć swoją żonę kilka razy w tygodniu bez żadnych konsekwencji.

10mg /22:00
-> 15 mg / 23:30

Produkcja < 10 samochodów

Byliśmy na rodzinnej wycieczce rowerowej. Mojej pierwszej w tym roku. Próba sił. I pomyśleć, że 2 miesiące temu, nie miałam siły iść po Wojtka do żłobka i ciocia Kasia od Dżezi musiała mnie asekurować tam i z powrotem. Nigdy nie miałam takiej przyjemności z jazdy na rowerze.

- Mamo dlaczego jesz zupę?
- Bo jestem głodna.
- Żeby pokonać tego raka?

A jednak konsekwencje  kłucia były - o 4 zaczął oddawać, co przyjął na wieczór. Opieka nad półprzytomniakiem z kroplówką u boku była nieco trudna, ale odpowiednie ilości mięty i smecty zostały podane.
I jedna myśl - kto mi odłączy kroplówkę?
Półprzytomniak zatwierdził rano wybór preparatów do przepłukania portu. Jest ryzyko, jest zabawa, ale skoro piszę to chyba nie poszło mi najgorzej. Obudziło się o 11:30 i zapragnęło jedzenia. Biegam, podaję, wymieniam.
- Ej jak chciałeś żebym poprzynosiła Ci jedzenie i picie do łóżka to trzeba było powiedzieć, a nie straszyć po nocy.

wtorek, 15 sierpnia 2017

16.08.2017

6 jajek
twarde 2
kogel mogel 1
kotleciki 3

51,5 kg

dożywianie

10 mg / 22:30
-> 10 mg /00:00

produkcja < 10 samochodów


Helikopterek i ciężkie powieki.

- Daj mi proszę czekoladę gorzką i pepsi i olej.
szuka...
- Na tej środkowej półce.
szuka...
- Nie, za chrupkami, bo przecież na środkową nie dosięgam.
szuka...
- Jest tam na pewno, przecież byś nie zjadł, nie lubisz gorzkiej czekolady.
szuka...
- No weź, taka Wedla.
szuka...
- A może nie była gorzka.
przestaje szukać...
- Była mleczna i zjadłem.
- No nie to daj mi olej, kanapkę z pomidorkiem i pepsi.

Rozmowy o smutności
- Kiedy jesteś smutny?
- Kiedy nie mogę kupić lubi misia.
- A tu chłopczyk jest smutny, bo jego piesek umarł.
- Był chory?
- Chory albo stary.
- Tak?
- Tak, tak jak Ci opowiadałam, mój tata, twój dziadek, był chory, nie chodził do lekarza i umarł.
- A Ty nie umrzesz?
- Kiedyś umrę i mnie nie będzie.
- A teraz?
- Teraz nie, bo chodzę do lekarza i biorę leki.
- Ale może tak być, że zostaniesz tylko z tatą i nie będzie mamusi, wtedy będziesz z tatą i musisz się go słuchać i być grzeczny.
- Dobrze.

Warszawa W. P. Misja Oliwer. Pseudonim Kujawski

Zgnij mnie mamooo ... (na tym leżaku)

blog start

ROK

                                                      AUTOCHARAKTERYSTYKA    Nazywam się Magdalena Krawczyk. Jestem czternastolatką i ...